Recenzja Bluetti EB70. Stacja zasilająca 1000 W i 716 Wh z panelem solarnym. Zasili Twój sprzęt nie tylko na działce

Żyjemy w świecie sprzętu elektronicznego. Niemal każdy z nas nosi przy sobie przynajmniej jeden smartfon, często również słuchawki, a czasami zabieramy laptop, aparat, kamerę sportową, drona i inne akcesoria. Wszystko to korzysta z energii zgromadzonej w niewielkich akumulatorach, które rozładowują się relatywnie szybko. A tutaj mowa tylko o jednej osobie. W czasie wyjazdu z całą rodziną poza miasto, na majówkę, pod namiot, na działkę albo przejazdu samochodem na wakacje na południu Europy, zapotrzebowanie na regularne doładowywanie sprzętu jest wielokrotnie większe. W takich sytuacjach zabranie ze sobą kilku zwykłych powerbanków może nie wystarczyć, bo typowy mały magazyn energii nie naładuje jednocześnie kilku urządzeń mobilnych i laptopa, nie zasili wydajnego komputera, a już na pewno nie pozwoli zagotować wody. Dlatego o wiele lepszym rozwiązaniem jest zaopatrzenie się w stację zasilającą, taką jak Bluetti EB70, optymalnie wraz z panelem solarnym.

Autor: Tomasz Duda

Odpoczynek na łonie natury czy praca podczas wyjazdu to nie wszystkie przypadki, w których dobra stacja zasilająca może się przydać. Będzie ona bardzo użyteczna również w czasie zaniku prądu w sieci elektrycznej, czyli tak zwanego blackoutu. Sprawa wygląda następująco: Bluetti EB70 ma pojemność 716 Wh, co oznacza, że jeśli podłączony sprzęt pobiera ciągle 100 W, to stacja powinna go zasilić przez lekko ponad 7 godzin. Przykładowo: mniej niż 100 W pobiera typowa lodówka, a przecież nie działa ona cały czas, lecz aktywuje się na chwilę, chłodzi wnętrze, a następnie wyłącza się, więc realnie ma szansę działać całą dobę, albo i dwie na zasilaniu z tej stacji. Osoby mieszkające na nowych, budowanych dopiero osiedlach mogą mieć do czynienia z regularnymi brakami prądu, w czasie gdy do sieci podłączany jest nowy budynek lub jego część. W takich przypadkach często występują zaniki energii elektrycznej przez około 2-4 godziny. To oznacza, że oprócz lodówki do stacji można podłączyć również dwa smartfony, laptop, a nawet telewizor i też damy radę przetrwać taką przerwę. Słowem: stacja zasilająca przydaje się bardzo. Zobaczmy zatem, co oferuje i jak realnie spisuje się Bluetti Power Station EB70.

Stacja ładująca to znacznie więcej niż duży powerbank. Pozwoli ona nie tylko naładować sprzęt mobilny w podróży lub w domu, ale także zasilić telewizor, komputer stacjonarny z monitorem, lodówkę, wentylator i nie tylko.

Jaki laptop kupić? Polecane laptopy do gier, nauki, pracy i multimediów. Poradnik zakupowy na kwiecień i maj 2023

Konstrukcja i jakość wykonania

Stacja ma postać niewielkiej, zaokrąglonej skrzyneczki o wymiarach około 32 x 22 x 22 cm (sz/wy/gł). Masa wynosi prawie 10 kg, więc jest dość duża, ale to akurat nie dziwi, bo przecież wewnątrz umieszczono pokaźne ogniwo 716 Wh, elektronikę, wentylatory i złącza, a do tego obudowa jest bardzo solidna. Konstrukcję zewnętrzną wykonano z tworzywa sztucznego, które testowanej wersji ma kolor jasnoniebieski (producent określa go jako Sapphire, czyli szafirowy), jednak dostępne są też inne kolory: zielony, czerwony, szary i czarny. Dotyczy to tylko zasadniczej części obudowy, ponieważ boki oraz panel przedni ze złączami są czarne. Plastik jest twardy i ma matową powierzchnię. Z całą pewnością chcę pochwalić go za odporność na trudy typowego użytkowania. Stację można kłaść na ziemię, przewozić w bagażniku bez ochronnego kartonu, przenosić, ocierać przewodami i w zasadzie nie robi to na niej większego wrażenia. Trwałość konstrukcji zasługuje na wyrazy uznania, choć ze względu na sporą masę trzeba uważać, żeby takiej stacji nie upuścić. Nawet tak solidne tworzywo musi mieć swoje granice wytrzymałości.

Na górze obudowy widoczne są dwie rzeczy. Po pierwsze duży, gruby i bardzo solidny uchwyt o szerokości prawie 23 cm. Sprawia wrażenie, jakby można było za jego pomocą podnieść czterokrotnie większy ciężar. Dzięki niemu przenoszenie stacji jest dość wygodne (o ile w ogóle można nazwać wygodnym noszenie 10 kg w jednej ręce). Moim zdaniem ze spokojem wytrzyma cały okres eksploatacji stacji Bluetti EB70. Drugą rzeczą jest zaznaczony białym nadrukiem obszar Wireless Charging Output 15 W. Jak można się domyślić, jest to pole ładowarki indukcyjnej do smartfonów, słuchawek bezprzewodowych TWS oraz innych akcesoriów z bezprzewodowym ładowaniem w standardzie Qi. Jest ono w stanie dostarczyć maksymalnie 15 W energii, co nie jest wartością imponującą, ale czasami może się przydać. W zasadzie stacja ma cztery własne porty USB (w tym 2x USB-C 100 W PD 3.0), a także można podłączyć do niej zwykłe ładowarki przewodowe, które naładują telefony o wiele szybciej, ale fajnie, że w ogóle opcja ładowania indukcyjnego została dodana jako alternatywa.

W obudowie umieszczono dwa wentylatory chłodzące komponenty stacji. Na lewym boku jest wlot, a na prawym wylot powietrza. O głośności ich pracy oraz ewentualnym nagrzewaniu się stacji napiszę za moment. Tył i dół nie mają żadnych ciekawych elementów poza oznaczeniami oraz oczywiście gumowymi podkładkami w części dolnej. Zmniejszają one ryzyko ześlizgiwania się stacji, gdy stoi na gładkiej, pochylonej powierzchni. Nie muszą redukować wibracji, ponieważ praca wentylatorów cechuje się wysoką kulturą i żadne istotne drżenie nie jest wyczuwalne. Ponadto warto dodać, że wentylatory nie pracują cały czas. Są one aktywne podczas ładowania akumulatora w stacji lub w czasie rozładowywania, ale tylko przy większym obciążeniu lub po wykryciu podwyższonych temperatur (np. gdy stacja jest używana w gorący, letni dzień). Producent nie zaleca zostawiania stacji w silnie nasłonecznionym miejscu, choć jeśli mam być szczery używałem stacji Bluetti EB70 w lecie zeszłego roku i nie zauważyłem, żeby się przegrzewała, mimo iż stała na słońcu przez parę godzin.

Złącza i oświetlenie

Najważniejsze rzeczy z punktu widzenia użytkownika znajdują się jednak na przednim panelu stacji zasilającej. Umieszczono tutaj żeńskie złącze DC7909 (MPPT) 12 - 28 V, maksimum 200 W, do podłączania ładowarki sieciowej. Ma ona wymiary około 19 x 9,5 x 5,5 cm, własny, wbudowany wentylator oraz dwa przewody: do gniazdka sieci elektrycznej 110 cm i zasilający około 86 cm. Jej maksymalna wydajność to 25,2 V x 8 A, czyli 201,6 W. Do gniazda DC7909 można podłączyć również panel solarny o mocy maksymalnie 200 W, nie tylko marki Bluetti, ale w zasadzie dowolny z taką mocą i przewodem MC4 do męskiego DC7909. Ja do testu wypożyczyłem panel Bluetti SP200S, który teoretycznie generuje do 220 W, ale w praktyce 200 W to maksimum i to raczej w idealnie słoneczne dni, w afrykańskim skwarze. Postaram się sprawdzić efektywność ładowania ogniwa w stacji za jego pomocą, pod warunkiem że w czasie pisania recenzji trafię na słoneczny dzień.

Z przodu widoczne są też dwie większe grupy złączy DC i AC, obie z nich aktywowane mogą być oddzielnie, za pomocą umieszczonych przy nich przycisków z zieloną diodą informującą o aktywności. W grupie DC znajdują się następujące złącza: 2x USB typu C, oba ze wsparciem dla technologii ładowania Power Delivery 3.0 i maksymalną mocą 100 W, 2x USB typu A (5 V x 3 A, czyli 15 W), 2x żeńskie DC5521 (12 V x 10 A, czyli 120 W), a także 1x gniazdko zapalniczki samochodowej 12 V z uszczelniającą, gumową zaślepką. W grupie AC widoczne są z kolei dwa klasyczne gniazdka sieci elektrycznej 220 - 240 V, do 1000 W. Przy czym warto dodać, że szczytowa moc stacji zasilającej Bluetti EB70 to 1400 W, więc realnie można podłączyć do stacji bardziej wymagający sprzęt, choć oczywiście nie należy tego traktować jako normę. Jest to w końcu moc szczytowa (osiągana przez chwilę).

Oprócz tego jest jeszcze pole oznaczone napisem LIGHT, w którym jak można się domyślić, wbudowano oświetlenie. Składa się ono z pojedynczej diody świecącej chłodną barwą białą, z trzema trybami pracy: niższa jasność, wyższa jasność oraz świetlny sygnał SOS (trzy krótkie - trzy długie - trzy krótkie błyski). Ta wbudowana latarka w niższym trybie zużywa 1 W mocy, a w wyższym 2 W. Jest na tyle jasna, że z całą pewnością nada się do oświetlenia wnętrza namiotu, a w sytuacjach awaryjnych nawet dość dużego pokoju. Może okazać się zbawieniem również podczas ewentualnego, nieprzewidzianego postoju samochodu w trasie, z dala od cywilizacji (np. w celu wymiany koła). Pobór mocy jest tak mały, że zakładając zużycie na poziomie 1 W, akumulator powinien wystarczyć teoretycznie na 716 godzin, czyli prawie miesiąc ciągłego świecenia. Nawet jeśli ten czas byłby trochę krótszy, to i tak trzeba przyznać, że można takiej latarki używać bez obaw o szybkie rozładowanie ogniwa.

Wyświetlacz

Rzeczą, która najbardziej przyciąga wzrok na przednim panelu, jest jednak wyświetlacz. Ma on przekątną około 3 cale, jest kolorowy i wykonany w technologii LCD. Jeśli miałbym wskazać jedną, największą zaletę, to jest nią czytelność. Poziom naładowania akumulatora, moc ładowania i pobór mocy ze stacji, to trzy informacje, które zaprezentowano bardzo czytelnie, za pomocą animowanego piktogramu oraz dużych cyfr. Wszystko to utrzymane jest w atrakcyjnej biało-niebieskiej kolorystyce. Jasność jest bardzo dobra we wnętrzach oraz wystarczająca w słoneczny dzień. Po kliknięciu dowolnego przycisku LCD podświetla się i pozostaje aktywny przez minutę. Na wyświetlaczu mogą pojawić się też inne informacje, np. czerwona ikonka informująca o bardzo niskim stanie naładowania albo napisy TEMP (przegrzanie), OVERLOAD (przeciążenie) i SHORT (zwarcie). Z tymi trzema ostatnimi alertami nie spotkałem się ani razu w czasie testu stacji. Jest też napis ECO, który oznacza tyle, że po czterech godzinach pracy z poborem mocy maksymalnie 10 W stacja wyłączy się, by oszczędzać energię. Można tę opcję wyłączyć.

Na LCD widoczna jest też częstotliwość napięcia przemiennego, czyli 50 lub 60 Hz, w zależności od kraju (u nas 50 Hz). Warto dodać, że poziom naładowania ogniwa prezentowany jest w pięciu blokach: 20 / 40 / 60 / 80 / 100%. Trochę szkoda, że stacja nie podaje dokładnej wartości. Jeśli chodzi o wyświetlacz, to dla mnie wada jest tylko jedna: brak informacji o szacunkowym pozostałym czasie zasilania. Podłączając np. smartfon, laptop i dwie lampy kempingowe nie dostajesz żadnej informacji zwrotnej, jak długo może to wszystko działać. Oczywiście nikt chyba nie wymaga dokładności co do sekundy, ale te plus minus 10 minut by wystarczyło. Kończąc opis konstrukcji dodam, że w komplecie oprócz stacji i zasilacza znaleźć można jeszcze kabel do gniazdka zapalniczki (73 cm) i przewód do panelu solarnego (MC4 - DC7909) o długości 153 cm.

Fotowoltaika

Panel solarny Bluetti SP200S 220 W ma długość około 225 cm, a nie licząc uchwytu i dodatkowej klapy na jednym boku około 218 cm. Szerokość to 54 cm, a grubość samego panelu wynosi zaledwie 0,5 cm, bez kieszeni i uchwytu, natomiast masa to prawie 7,5 kg. Jest składany na cztery części, więc w czasie transportu ma wymiary około 60 x 54 cm z uchwytem i całkowitą grubość około 6 cm. Można więc przyjąć, że jest wystarczająco kompaktowy, aby zmieścić się do bagażnika i dość lekki, żeby można go było wygodnie przenosić na niewielką odległość. Sama fotowoltaika jest odporna na zachlapanie zgodnie ze standardem IP54, natomiast kostka z elektroniką, umieszczona w przeciwdeszczowej kieszeni spełnia wymagania trochę wyższego standardu IP65. Wytrzyma lekki deszcz, ale nie jest zalecane pozostawianie panelu na deszczu lub śniegu przez dłuższy czas. Całość jest w miarę sztywna i solidna, ale koniecznie trzeba pamiętać o tym, żeby przypadkiem nie wygiąć elementów fotowoltaicznych, bo są one kruche i mogą pęknąć. Uchwyt jest wytrzymały, a zapięcia zapobiegające przypadkowemu rozłożeniu panelu trzymają pewnie, choć są plastikowe i dość cienkie.

Fotowoltaika składa się z 64 oddzielnych elementów (16 x 4), a każdy z nich wykonany jest z pojedynczego kryształu krzemu. Z języka angielskiego takie rozwiązanie nosi nazwę monocrystalline solar panel i może być uznawane za lepsze pod względem efektywności, od wielu kryształów krzemu stopionych ze sobą (polycrystalline solar panel). Deklarowana efektywność jest większa lub równa 24%, co zasadniczo jest bardzo dobrym wynikiem, bo typowa sprawność podobnych paneli zazwyczaj nie przekracza 22%, a w laboratoriach około 26%. Trzeba jednak brać pod uwagę to, że elementy fotowoltaiczne są tutaj przykryte przezroczystym, zabezpieczającym tworzywem, z małymi zagłębieniami w kształcie plastra miodu. To tworzywo z całą pewnością dba o bezpieczeństwo paneli solarnych, można je przecierać na sucho lub na mokro gdy się zakurzy, lub zachlapie, ale prawie na pewno lekko obniża wydajność fotowoltaiki. Podłączę składane panele do stacji w słoneczny dzień i sprawdzę, jaką moc dostarczają, choć od razu zaznaczę, że robię to w Polsce w kwietniu, a nie w Kalifornii w czerwcu, więc szansa na to, że osiągnę te 200 W, jest niewielka. Dodam jeszcze, że przewód ładujący ma długość około 3 m i jest zintegrowany z konstrukcją panelu. W razie konieczności zapewne da się go wymienić, ale raczej w serwisie, a nie w warunkach domowych (choć, może znajdą się tacy, którzy będą umieli). Przewód ma złącze MC4 i podłącza się go do stacji za pomocą kabla MC4 - DC7909, który dodatkowo wydłuża całość o 1,5 m.

• 1
• 2
• następna ›
• ostatnia »