Test klawiatury mechanicznej be quiet! Dark Mount - Cicha jak membrana, modułowa i niezwykle bogato wyposażona
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Wstęp
- 2 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Budowa i wyposażenie
- 3 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Podświetlenie i dodatki
- 4 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Przełączniki i nakładki
- 5 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Użytkowanie
- 6 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Oprogramowanie
- 7 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Podsumowanie
Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Budowa i wyposażenie
Klawiatura be quiet! Dark Mount dostarczana jest w potężnym kartonowym opakowaniu, którego imponująca waga zapowiada pokaźny zestaw dodatkowych akcesoriów. Czarna stylistyka i panujący minimalizm nawiązuje do innych produktów marki - systemów chłodzenia oraz zasilaczy. Wewnątrz znajdziemy dwie warstwy piankowego wypełniacza, które skutecznie zabezpieczają wszystkie elementy układanki. Oprócz samego urządzenia otrzymujemy jeszcze metalowy chwytak do wyciągania nakładek i przełączników, osiem magnetycznych podkładek pełniących funkcję stopek i przewód USB-A / USB-C zawinięty w tekstylnym oplocie. Trochę brakuje przynajmniej czterech zapasowych switchy, skoro niektórzy producenci dokładają takowe razem z alternatywnymi nakładkami do zdecydowanie tańszych modeli.
Be quiet! Dark Mount w pełnej krasie mierzy 456 x 174 x 52 mm jednocześnie ważąc prawie 1400 gramów, kwalifikując do kategorii dużych i masywnych klawiatur, chociaż to akurat można bezproblemowo zmienić. Obudowa została w większości wykonana z matowego tworzywa ABS, które na dolnych ściankach otrzymało wyraźne zakrzywienie, natomiast krawędzie pulpitu roboczego tylko symbolicznie wyszlifowano oraz zaokrąglono. Górę przykryto eleganckim panelem ze szczotkowanego aluminium, którego specyfika niestety sprawia, że klawiatura chętnie kolekcjonuje odciski palców i wymaga częstszych zabiegów konserwacyjnych od zwykłego plastiku. Pomiędzy warstwami wpasowano jeszcze pasek z podświetleniem. Wizualnie sprzęt prezentuje się majestatycznie, dostojnie i spodoba wielbicielom prostych form.
Urządzenie reprezentuje konstrukcje typu floating key, charakteryzujące się przełącznikami wystającymi ponad powierzchnię korpus. Otwarta struktura nie każdemu będzie pasować, jednak przynajmniej nie trzeba przejmować się kwestiami akustycznymi wynikającymi z odsłoniętych switchy. Producent zastosował bowiem trzy warstwy tłumiące - dwie piankowe i jedną silikonową - mające niwelować wszelkie dźwięki potencjalnie mogące wydobywać się z korpusu. Całość wzorowo spasowano, sprzęt zachowuje sztywność nawet podczas bardzo mocnego naciskania i żadnych odgłosów nie wydaje. Liczba głównych klawiszy jest standardowa (104), pomijając oczywiście multimedialne wykraczające poza podstawową specyfikację. Ikonki informujące o aktywacji m.in. CapsLock, umieszczono dość nietypowo obok kursorów.
Główny segment urządzenia spoczywa na pięciu gumowych podkładkach antypoślizgowych, modularny blok numeryczny dokłada kolejne cztery, zapewniając sumarycznie bardzo dobrą przyczepność. Dolny profil klawiatury mierzy ~12 mm, natomiast górny ~25 mm, zatem be quiet! Dark Mount jest urządzeniem o niezbyt wysokim kącie nachylenia. Sprzęt nie posiada jednak tradycyjnych rozkładanych dwupozycyjnych nóżek, wykorzystując magnetyczne nakładki przeznaczone wyłącznie dla górnych stoperów, każda o wysokości 5 mm. Tutaj pojawia się istotny problem - jeśli zwiększymy poziom o jedną nakładkę, guma utrzymuje kontakt z podłożem, niemniej gdy dołożymy drugą lub kolejne, zwiększamy kąt nachylenia kosztem przyczepności. Wówczas plastik z jakiego zrobiono ramki zaczyna szorować po blacie. Akurat tego konkretnego pomysłu nie warto było przenosić z modelu Mountain Everest Max.
Na obydwu bokach be quiet! Dark Mount znajdziemy symetryczne otwory montażowe, zakryte magnetycznymi plastikowymi zaślepkami, służącymi do podpięcia opcjonalnego bloku numerycznego. Jest to bardzo ciekawe rozwiązanie, ponieważ jednocześnie otrzymujemy klawiaturę pełnowymiarową i skróconą (TKL). Stację numeryczną możemy wstawić z lewego albo prawego boku, wystarczy tylko przesunąć suwak widoczny na spodzie modułu i podpiąć num-pada po żądanej stronie korpusu. Urządzenie w rozszerzonym składzie nadal utrzymuje wysoką sztywność pod naciskiem, aczkolwiek przy podnoszeniu stosunkowo ciężki dodatek troszeczkę się wygina. Łączenie jest jednak solidne, oparte na grubej prowadnicy, dwóch magnesach oraz wewnętrznych portach USB-C. Możliwości aranżacji układu są ponadprzeciętnie szerokie.
Numeryczny moduł pod względem stylistycznym jest identyczny jak podstawowa część klawiatury, posiada także własne podkładki antypoślizgowe. Ważniejszą informacją jest natomiast obecność ośmiu programowalnych przycisków z podświetleniem, którym można wgrać indywidualne grafiki (JPG / PNG) odpowiadające przypisanym funkcjom. Fabrycznie klawisze spełniają typowe funkcje m.in. wytnij, przeglądarka internetowa, zablokuj, tryb uśpienia, dostęp do poczty e-mail itp. Miejsce ułożenia bonusowych przycisków wydaje się optymalne, zazwyczaj znajduje się tutaj konsoleta odtwarzacza i potencjometr głośności. Jeśli zastanawiacie się dlaczego zabrakło takich elementów, to zupełnie niepotrzebnie, ponieważ odpowiedź brzmi...
Be quiet! dysponuje jeszcze jednym modułem! Typowo multimedialna nakładka może zostać zamontowana bliżej lewej albo prawej górnej krawędzi głównego korpusu, dlatego na tylnej ściance urządzenia znajdują się złącza USB-C. Konsoleta wykonana z tworzywa zawiera metalowy potencjometr do regulacji głośności, przyciski odtwarzacza oraz ciekłokrystaliczny wyświetlacz, którym sterujemy za pomocą środkowych strzałek i kwadratowego klawisza. Można tutaj manipulować ustawieniami zegara, podświetlenia, jasności, wybrać profil z pamięci klawiatury itp. Pomysł i realizacja techniczna jest godna uznania, znacznie zwiększając funkcjonalność klawiatury, jednocześnie pozwalając pozbyć się nakładki jeśli nie będzie wykorzystywana.
Obydwie sekcje - podstawowa i opcjonalna numeryczna - otrzymały niezależne podkładki pod nadgarstki. Elementy o trapezowym kształcie montowane w specjalnych wgłębieniach, wykorzystują magnesy do szybkiego i precyzyjnego ułożenia, trzymając się całkiem nieźle pomimo rozbicia dzielnicowego. Podkładki posiadają własne gumowe stopery dodatkowo poprawiające odporność na przesuwanie. Obydwie zostały także wykonane z miękkiego, przyjemnego w dotyku materiału, który nie zdradza tendencji do wzmagania pocenia dłoni. Summa summarum, klawiatura be quiet! Dark Mount posiada praktycznie wszystko czego może potrzebować użytkownik, a zarazem jesteśmy w stanie pozbyć się każdej składowej.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Wstęp
- 2 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Budowa i wyposażenie
- 3 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Podświetlenie i dodatki
- 4 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Przełączniki i nakładki
- 5 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Użytkowanie
- 6 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Oprogramowanie
- 7 - Test klawiatury be quiet! Dark Mount - Podsumowanie
Powiązane publikacje

Test klawiatury mechanicznej Dark Project ALU87A Onionite - Idealna propozycja dla cebularzy. Chytra baba z Radomia też poleca
37
Test myszki Dream Machines DM9 Skill Wireless - Jeden z tańszych modeli z odświeżaniem 8000 Hz w standardzie
24
Test myszki Dark Project Nexus - Tańsza konkurencja dla Logitech G PRO X Superlight. Sensor Pixart 3395 i odświeżanie 2000 Hz
29
Test klawiatury mechanicznej be quiet! Light Mount - Bardzo cichy gamingowy model z efektownym podświetleniem
18