Battlefield 1 - wrażenia z otwartej bety, która dobrze rokuje
Nie będzie chyba wielkim nadużyciem napisanie, że Battlefield 1 jest jedną z najbardziej oczekiwanych premierą bieżącego roku. DICE słusznie wyczuło nastroje graczy i na przekór kolejnemu Call of Duty, które uparcie pcha się do XXII wieku, zafunduje nam podróż w przeszłość. Bynajmniej nie cofamy się do II Wojny Światowej, która była tak bardzo oczekiwana, lecz do czasów I Wojny Światowej - okresu historycznego niezbyt chętnie eksplorowanego przez twórców gier wideo, żeby nie powiedzieć, iż omijanego dotychczas szerokim łukiem. Cieszymy się jednak, że Szwedom udało się przekonać decydentów z Electronic Arts, bowiem to co udało się im osiągnąć jest naprawdę obiecujące - zapraszamy na krótką podróż na Półwysep Synaj.
Battlefield 1 znakomicie symuluje wrażenie uczestniczenia w prawdziwej bitwie, jaka mogłaby się wydarzyć podczas I Wojny Światowej.
Zanim ta chwila nastąpi, czas na skróconą lekcję historii - nawet będąc totalnym ignorantem należy mimo wszystko cokolwiek wiedzieć, zanim dosiądziemy się do owej produkcji. I Wojna Światowa rozpoczęła się 28 lipca 1914 roku, kiedy to wyniku morderstwa następcy tronu Austro-Węgier w Sarajewie, państwo to wypowiedziało wojnę Serbii. W wyniku efektu domina kolejni sygnatariusze poszczególnych traktatów dołączali do rosnącego konfliktu zbrojnego, który wkrótce objął całą Europę, a także spore obszary Azji i Afryki, a nawet Ameryki. Ostateczny wynik wojny (zakończonej 11 listopada 1918) jest już zapewne lepiej znany - Cesarstwo Niemieckie stało się republiką federalną, Austro-Węgry rozpadły się, Imperium Rosyjskie zostało pochłonięte przez rewolucję bolszewicką, a (w sumie najważniejsze dla nas) Polska odzyskała niepodległość.
Skoro już wyjaśniliśmy sobie w jaki sposób wybuchła wojna będącą tłem historycznym dla nowego Battlefielda, przejdźmy do scharakteryzowania tego, jak ona właściwie wyglądała. Zgodnie z tym co nas uczą w szkołach, była to wojna pozycyjna, w której zdobycie każdego kilometra terenu kończyło się śmiercią prawie całej grupy nacierającej. Ponadto, był to pierwszy konflikt w którym wykorzystano tak szerokie spektrum uzbrojenia, począwszy od karabinów maszynowych, a skończywszy na sterowcach i pociągach pancernych. Jak z odwzorowaniem takiej rzeczywistości poradziła sobie nowa produkcja Szwedów z DICE? Całkiem nieźle.
Po pierwsze, wszystkie giwery nie dość, że wyglądają i brzmią realistycznie to dodatkowo jeszcze działają całkiem miodnie. Po drugie, samoloty i naziemne pojazdy opancerzone również dopieszczono w podobny sposób, chociaż w tym miejscu należałoby zarzucić lekki brak balansu - czołgi są trochę przesadzone. Z resztą nie tylko one - konstrukcja mapy udostępnionej w becie najbardziej faworyzuje snajperów, i wiem, że karabiny strzelców wyborowych są mocno antyczne, ale nie przeszkadza im to w eliminowaniu przeciwników, którzy na chwilę wyjdą na otwartą przestrzeń (a tej na Synaju jest zdecydowanie za dużo). Bardzo niską przydatność mają za to (sic!) medycy, których w zasadzie na serwerach nie widać i w sumie nic dziwnego - zestaw szturmowiec plus zwiadowca sprawdza się na tyle dobrze, że wsparcie jest niepotrzebne (bo i w sumie po co medyk komuś, kto przed chwilą zaliczył soczystego headshota?). Przydałoby się także napisać co nieco o klasach elitarnych - miałem okazję grać specjalistą od podpaleń i ekspertem od ultra-super-hiper karabinu i cóż, nie są przesadzeni, ale też nie jest tak prosto ich zabić.
Teraz słówko odnośnie jakości map, a w zasadzie tylko jednej lokacji, bowiem skutkiem jakiejś dziwnej decyzji nie udostępniono planszy, na której toczono bitwy w wersji alpha. Szkoda, gdyż Synaj wizualnie nie powala - to w zasadzie pustynia, parę wzgórz i trzy domki na krzyż, które znikają kiedy w ich pobliżu pojawi się czołg, albo przeleci nad nimi bombowiec. I co z tego, że jest to największa miejscówka w serii, skoro te rozmiary osiągnięto absurdalnym położeniem strategicznego punktu E, który wielokrotnie był przez długi czas niezajmowany. Także efekt pogodowy - burza piaskowa nie jest tak atrakcyjna jak ulewa i bynajmniej nie ogranicza pola widzenia tak bardzo jak można byłoby się spodziewać. Aha i zapomnijcie o tym momencie, w którym wbiegacie na tory podczas owej piaskowej zawieruchy i przejeżdża was pociąg - jedzie on tak wolno, że unikniecie śmierci pod kołami nawet jeśli przeczołgacie się w poprzek torów.
Trochę narzekania jest, ale nie zmienia to faktu, że jedna rzecz w Battlefield 1 już teraz robi dobrze. Jest to niesamowita immersja - wrażenie, że naprawdę uczestniczysz w bitwie z okresu I Wojny Światowej, a nie jedynie grasz w niezły multiplayer (vide Battlefield 3 i 4). Trudno też nie zauważyć, że przeniesione zostało wiele rozwiązań z Battlefronta, jak na przykład tryb Rush, czyli coś w stylu Walker Assault. Nawet czcionka i elementy interfejsu są podobne. Co natomiast muszę bezwarunkowo pochwalić - w końcu po tylu latach jest przeglądarka serwerów wbudowana w grę. Więcej - one działają bez zarzutów (na razie, zobaczymy po premierze), a sama gra jest relatywnie pozbawiona większych bugów. No ok, konnica potrafi czasami wywinąć numer, ale poza tym (i dwoma crashami) nie zauważyłem większych problemów. Optymalizacja też jest całkiem niezła: 50-60 kl/s na wysokich detalach na karcie pokroju GTX 960 to niezły wynik. Cóż, to chyba jak na razie tyle, tak więc do zobaczenia na Polu Bitwy 21 października bieżącego roku. :)
Powiązane publikacje

Graliśmy w Elden Ring Nightreign - roguelike souls, czyli relacja z sieciowych testów niekonwencjonalnej gry FromSoftware
18
Pierwsze wrażenia z Kingdom Come Deliverance II PC - graliśmy w wersję przedpremierową. Zapowiada się solidny produkt
82
Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones
142
Recenzja GTA: The Trilogy - The Definitive Edition z najnowszą aktualizacją. Oceniamy jakość klasycznego oświetlenia
35