Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Test słuchawek Sennheiser HD 660 S - Dorównać legendzie

Arkadiusz Bała | 14-03-2018 10:00 |

Sennheiser HD 660 S - Testy w muzyce

Testy odtwarzania muzyki to podstawowa część procedury dla sprzętu audio, gdzie zostanie przeanalizowana jakość oferowanego dźwięku oraz poszczególnych jego składowych. Osobno analizowana jest jakość niskich, średnich i wysokich tonów, a także separacji, sceny oraz dynamiki. Poszczególne testy polegają na odsłuchu muzyki głównie w bezstratnym formacie FLAC, ale także streamowanej z Tidal w wysokiej jakości (AAC 320 kbps, FLAC i MQA) oraz wybranych formatach stratnych. Wszystkie dodatkowe efekty oferowane przez kartę dźwiękową czy programy do odtwarzania są wyłączone aby nie zniekształcać brzmienia testowanego sprzętu. Przykładowe albumy, z użyte w odsłuchach widoczne są na grafikach poniżej.

Test słuchawek Sennheiser HD 660 S - Dorównać legendzie [1]

Jedno co muszę Sennheiserom HD 660 S przyznać to to, że urzekają od pierwszego momentu założenia na uszy. Słuchawki kontynuują tradycje poprzednika i są modelem wybitnie muzykalnym, nastawionym bardziej na frajdę z odsłuchów niż analizowanie każdego niuansu brzmieniowego i punktowanie błędów realizatora. To brzmienie ocieplone, niemęczące, o lekko analogowym zacięciu. Nie oznacza to rzecz jasna, że tych detali tam nie ma - wprawne ucho bez problemu dosłyszy, że HD 660 S to słuchawki bardzo rozdzielcze, które chętnie prezentują nam wszystko, co znajduje się na nagraniu. Po prostu nie robią z tego głównej atrakcji. Ma to kilka zalet. Przede wszystkim okazują się być bardzo przystępne i nie wymagają wyrobionego gustu, tak jak ma to miejsce w przypadku wielu konkurencyjnych modeli. Dodatkowo stosunkowo łagodnie obchodzą się z mniej udanymi realizacjami, co również zaliczam do mocnych stron. Czy jest coś, do czego mogę się przyczepić jeśli chodzi o charakter testowanych słuchawek? Niezbyt. Co prawda można próbować zarzucać im nadmierne koloryzowanie brzmienia, co z pewnością odrzuci osoby szukające sprzętu oferującego w pełni realistyczną reprodukcję, ale po prostu taki ich urok. Jak to mawiał klasyk: It's not a bug, it's a feature!

Sennheiser HD 660 S oferują jak na słuchawki otwarte solidną podstawę basową. Niskie tony są wyraźnie podkreślone, choć nie wybijają się na pierwszy plan; stanowią raczej tło dla średnicy, która w przypadku testowanego modelu gra pierwsze skrzypce. Narzekać mogą osoby, które lubią słuchawki o bardzo niskim zejściu - niestety ze względu na otwartą konstrukcję subbasu jest tutaj niewiele. Co prawda kiedy trzeba HD 660 S potrafią bardzo ładnie zamruczeć, jednak trudno je do tego namówić, ponieważ najniższe tony bardzo szybko chowają się za pozostałymi pasmami. Dopiero w okolicach 70-100 Hz daje znać o sobie podbicie, któremu testowane słuchawki w znacznej mierze zawdzięczają swój muzykalny charakter. Same niskie nie są szczególnie szybkie, jednak kiedy trzeba potrafią być odpowiednio sprężyste oraz cały czas pozostają pod kontrolą. Tak zaprezentowane basy świetnie współgrają z żywymi instrumentami, ale nie pogardzą także cyfrowymi samplami.

Test słuchawek Sennheiser HD 660 S - Dorównać legendzie [2]

Średnica to w mojej ocenie największy atut nowych Sennheiserów. Ma ona dwie twarze: tą łagodną i tą niezwykle energetyczną. Z pierwszą możemy spotkać się w przypadku wszelkiej maści jazzu czy spokojnych aranżacji akustycznych. Dzięki wyraźnemu ociepleniu oraz przybliżeniu wokali potrafią one zabrzmieć wyjątkowo kojąco, wręcz intymnie. Na szczególne słowa uznania zasługuje to jako HD 660 S radzą sobie z kobiecymi głosami, które z miejsca zyskują na melodyjności, dodając całemu przekazowi mnóstwo uroku. Druga twarz testowanych słuchawek objawia się natomiast przy okazji wszelkich bardziej dynamicznych gatunku, takich jak rock, muzyka filmowa itd. Taki repertuar pokazuje, że w tutejszej średnicy kryje się olbrzymi ładunek energii i wcale nie trzeba dużo, żeby go wyzwolić: wystarczy ostrzejszy riff gitarowy czy żwawa partia na trąbce, a noga zaraz zaczyna podskakiwać w rytm muzyki (a czasem na samej nodze się nie kończy). Oczywiści oprócz tego reprodukcja średnich tonów cechuje się świetnym odwzorowaniem detali oraz nienaganną ogólną jakością, ale przy sprzęcie tej klasy nie należy raczej spodziewać się czegokolwiek innego.

Wysokie tony są tym pasmem, które miało ulec największej metamorfozie względem klasycznych HD 650. Osobiście nie miałem okazji sprawdzić ile w tym prawdy, ale jedno trzeba przyznać - najwyższe partie w przypadku HD 660 S bez wątpienia zwracają na siebie uwagę. Soprany są mocno wyeksponowane, chwilami sprawiając wrażenie sztucznie podbitych. Co prawda nigdy nie wysuwają się na pierwszy plan i pozwalają błyszczeć średnicy, jednak ich wpływ na ogólny charakter całego przekazu pozostaje wyraźny, bowiem w znacznej mierze to właśnie im słuchawki zawdzięczają "pazura", o którym była mowa w poprzednim akapicie. Niestety zdarzają się sytuacje, kiedy oddziaływanie wysokich tonów na pozostałe pasma jest też nieco mniej korzystne, bowiem skutkuje powstaniem delikatnego metalicznego nalotu w przypadku wokali, który na szczęście bez bezpośredniego porównania jest praktycznie nie do wyłapania. Całościowo tutejszą reprodukcję wysokich zakresów oceniam na plus.

Test słuchawek Sennheiser HD 660 S - Dorównać legendzie [3]

Scena w przypadku Sennheiserów HD 660 S jest spójna, ale jednocześnie jak na otwarte słuchawki niewielka, dzięki czemu dostajemy bezpośrednie, chwilami wręcz intymne granie. Słuchawkom co prawda ani przez chwilę nie zdarza się zagrać wewnątrz głowy, ale szczególnie w przypadku wokalistów można odnieść wrażenie, że znajdują się tuż obok i śpiewają nam prosto do ucha. Zmniejszeniu uległy także odległości między poszczególnymi źródłami pozornymi, co z kolei przekłada się na separację. Rozróżnienie poszczególnych instrumentów nie stanowi rzecz jasna żadnego problemu, jednak same słuchawki nie eksponują granic między nimi, zmuszając słuchacza do włożenia w to minimalnego wysiłku. Nie jest to w żadnym wypadku wada, a raczej wypadkowa takiego, a nie innego sposobu prezentacji dźwięku. Jeśli chodzi natomiast o dynamikę, to mogę powiedzieć tylko jedno: jest bardzo dobra.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 28

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.