Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Atomic Heart - recenzja gry w klimatach Bioshocka. Studio Mundfish debiutuje w wielkim stylu

Ewelina Stój | 20-02-2023 14:00 |

Atomic Heart – fabuła, bohaterowie, świat

Atomic Heart to gra akcji z widokiem FPP. Nie brakuje tu także sporej dozy elementów RPG, którym przyjrzymy się w swoim czasie. Ale najpierw fabuła. Tę umiejscowiono w alternatywnej rzeczywistości, w retrofuturystycznym Związku Radzieckim lat 50-tych XX wieku. Gracz wciela się tu w postać specjalnego agenta o przydomku P-3, wysłanego przez rząd celem zbadania incydentu w tajnej placówce naukowej. Zazwyczaj tajne placówki pracują nad bronią biologiczną, rozwiązaniami militarnymi bądź szeroko rozumianą, szemraną technologią wspieraną przez sztuczną inteligencję. Tak się składa, że w Atomic Heart mamy do czynienia z tym ostatnim typem. To niedobrze, ponieważ owa technologia pod postacią wszelkiej maści rozumnych robotów postanowiła się nagle zbuntować (ewentualnie ktoś ją zbuntował). Motyw, przyznacie, dość sztampowy, jednak historia Atomic Heart jako całość jest podana w taki sposób, że roi się w niej od niesamowitości, plot-twistów i wielopłaszczyznowości, więc nie jest to absolutnie fabularna wydmuszka, których na rynku wiele. Szczegółów zdradzać nie będę, aby nie psuć Wam zabawy, ale dla zobrazowania dodam, że jest to gratka dla miłośników klasycznej, ambitnej radzieckiej literatury sci-fi, która w wybranych momentach pełna jest powagi (a nawet grozy), a w innych - komizmu, ironii czy po prostu dziwacznego (ale nie głupawego!) humoru. No i jest też coś dla miłośników posthumanizmu. Podsumowując, spora część gry to takie "iksde", ale z nutą Strugackich w tle. Ba, znajdziemy tu nawet sporo odniesień do Alicji w Krainie Czarów!

Atomic Heart - recenzja. Niezmiernie mi przykro Towarzyszu, ale ta gra jest przekozacka! Mundfish debiutuje w wielkim stylu [nc1]

Eeee... Redrum?

Co się zaś tyczy bohaterów, to sprawa ma się następująco... Głównemu należy się solidna piątka  za temperament oraz pełne inteligentnej ironii poczucie humoru, które jest jednym z motorów napędowych gry (w sensie, że z tym kolesiem chce się wybijać kolejne chordy zbuntowanych blaszaków). Mamy tu także kilku innych, pozytywnie szurniętych postaci (babcia Zina <3)), które zapadną w naszą pamięć na dłużej, choć nie brakuje i takich, które są dość sztampowe i nijakie (są na szczęście w mniejszości i mimo wszystko mają swoje "pięć minut" na wykazanie się). Pochwała należy się twórcom także za "postać" Char-lesa - gadającej rękawicy majora Nieczajewa, która cechuje się supermocami i nieznośną wręcz upierdliwością. Jej dialogi z głównym bohaterem to jednak nie tylko przyczynek do wybuchów śmiechu, ale także sposób, w jaki poznajemy uniwersum (rękawica okazuje się świetną bazą wiedzy o lore). W tym miejscu napomknę też wstępnie o voice actingu, jako że jest to nieodłączna część wpływająca na odbiór bohaterów. Ja osobiście grałam z polskim dubbingiem, choć większą immersję zapewnić powinien język oryginalny, a więc rosyjski. Polski dubbing okazał się być jednak tak dobry, że nie znalazłam powodów, aby go nie używać. Zadowoleni będą zwłaszcza pecetowcy, którzy nieczęsto otrzymują pełne spolszczenia. A to, że jest ono tak udane, to dodatkowy powód do zadowolenia. 

Atomic Heart - recenzja. Niezmiernie mi przykro Towarzyszu, ale ta gra jest przekozacka! Mundfish debiutuje w wielkim stylu [nc1]

Gdy z opresji ratuje Cię babcia Zina twierdząca, że dookoła odbywa się istny dom wariatów, to wiedz, że będzie to dobra gra

A teraz, w kilku słowach o świecie jako takim. Zacznę może od tego, że jest to ten rodzaj uniwersów, które chce się chłonąć i chłonąć, i nigdy nie ma się go dość. Wpływa na to kilka kwestii, a pierwszą z nich jest rozsadzająca niekiedy mózg szczegółowość i pieczołowitość, z jaką przygotowano kolejne lokacje. Kolejne mapy są w dodatku mocno "żywotne" (w każdym zakamarku coś się dzieje) oraz różnorodne, i wszystko to sprawiło, że w trakcie gry natrzaskałam setki screenshotów, a później godzinami nie mogłam się zdecydować, które zostawić do artykułu, a które - z bólem serca - usunąć. Niektóre miejscówki czy widoki są na tyle piękne i pełne artystycznego obłędu, że nie sposób nie przystanąć i po prostu podziwiać. Świat gry jest absolutnie dopieszczony i widać w nim ogrom pracy deweloperów, aż czasami żal, że ta się marnuje, gdy lecimy na łeb na szyję uciekając np. przed wrogiem, przez co nie możemy się tymi widokami wystarczająco długo delektować. Oczywiście uniwersum jest przy tym szalenie intrygujące, pełne dziwów i generuje dziesiątki mind-blowów, przez co nie raz zastanawiałam się, co też brali deweloperzy, by przygotować tak fenomenalne, zaskakujące otoczenie i równie udanych przeciwników. Niesamowitości jest w grze wszak na tyle, że podczas zabawy, wyczerpałam chyba swój roczny limit przekleństw. Niemal do każdej nowej lokacji wchodziłam z "o ja pierd*le" na ustach. Jeśli nie wierzycie, zapytajcie redakcyjnego kolegi Damiana ;).

Atomic Heart - recenzja. Niezmiernie mi przykro Towarzyszu, ale ta gra jest przekozacka! Mundfish debiutuje w wielkim stylu [nc1]

Tak ładnych, a zarazem różnorodnych miejsc w grze jest cała masa

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 231

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.