Assassin's Creed: Unity. Recenzja bez taryfy ulgowej dla Ubisoftu
- SPIS TREŚCI -
Koniecznie przeczytajcie ten rozdział!
Wspominałem w poprzednich rozdziałach o licznych problemach, błędach oraz niedoróbkach związanych ze sterowaniem, walką i systemem rozwoju postaci? Dopiero się rozkręcam, ponieważ w ciągu niespełna dziesięciu godzin spędzonych z recenzowanym tytułem, zdążyłem odnotować nieprawdopodobną ilość anomalii wszelkiej maści. Assassin's Creed: Unity zdecydowanie bliżej do wersji testowej, aniżeli gotowego produktu świadomie wysyłanego na sklepowe półki. Bezczelne podejście wydawcy słusznie bulwersuje społeczność, której niezadowolenie znalazło nawet odzwierciedlenie w spadkach akcji koncernu, pospiesznie łatającego teraz najbardziej rażące babole owej produkcji. Hańba ktoś krzynie - zaiste odpowiem - wszak Assassin's Creed to marka premium, żaden bazarowy chłam kosztujący grosze. Dlatego gwoździem do trumny Ubisoftu jest wprowadzenie mikropłatności (kredyty Helix), świadczących o skrajnej pazerności leniwego developera, któremu nie chciało się nawet przeprowadzić dogłębnych beta-testów. Na szczęście zakupy są opcjonalne i wszystko możemy odblokować samodzielnie, zdobywając pieniądze oraz punkty doświadczenia podczas rozgrywki (np.: ulepszenia broni), więc pozostaje życzyć szczęścia w sprzedaży pakietów za 100 dolarów.
Kontynuując ten bolesny wątek pasowałoby wspomnieć, że pomysłowość francuzów w zakresie uprzykrzania ludziom zabawy osiągnęła chyba apogeum, skoro wymuszają instalowanie aplikacji na urządzeniach mobilnych, aby otworzyć niektóre skrzynie z wyposażeniem lub zdobyć uzbrojenie. Wybaczcie panowie, absolutnie nie zamierzam ściągać Assassin's Creed: Unity Companion na Androida, nawet pomimo darmowego charakteru tego bezużytecznego dodatku. Zamiast implementowania dupereli marginalnie wpływających na przyjemność giercowania, koncern powinien zatrudnić ekspertów od optymalizacji, którą kompletnie zawalił wywołując uzasadnioną falę wściekłość posiadaczy komputerów i konsol nowej generacji. Ponieważ opisywane arcydzieło działa tragicznie na wszystkich platformach, szukanie winnego można ograniczyć do jednego podmiotu. Gdyby przyszłość Ubisoftu zależała teraz wyłącznie od nastrojów społeczności, głowa koncernu podzieliłaby tragiczny los dekapitowanego Ludwika XVI. Dooobra, okażmy litość - publiczna chłosta też byłaby akceptowalna.
Prawdziwą plagą Assassin's Creed Unity są wspomniane wcześniej błędy, które wykwitają gromadnie niczym mlecze wczesną wiosną, całkowicie przysłaniając macierzystą polankę. Używając tej nieszczególnie wykwintnej metafory chciałem zakomunikować, że grywalność opisywanego tytułu została bezlitośnie zmiażdżona przez programistyczne wpadki cuchnące amatorszczyzną. Wchodzimy na fontannę i strumień wody przenika naszego farysa, stojącego dumnie na piedestale jak mitologiczny Neptun pilnujący Gdańskiego rynku. Postacie niezależne dziarsko maszerujące uliczkami Paryża znikają gdzieś pośród kamienistych traktów, zapewne wypadając poza planszę, natomiast inne eksponują pióropusze lewitujące nad głowami pozbawionymi czapek. W kryształowych lustrach ozdabiających pałacowe wnętrza nie zobaczymy własnego odbicia, bowiem gnije tam obrzydliwa tekstura, zaś truchła przeciwników potrafią rytmicznie podskakiwać. Często nawalają także skrypty - podczas pierwszej misji pościgowej uciekający zrobił sobie dłuższą przerwę, więc dopadłem gagatka bez najmniejszego wysiłku. Wspominałem o zacinaniu się w obiektach? Rozmytych teksturach?
Pretensje do Ubisoftu narastają kiedy rozejrzymy się troszeczkę po mieście, które pomimo skandalicznych problemów technicznych okazuje się bardzo klimatyczną plątanina uliczek, szczelnie wypełnioną setkami mieszkańców. Jest tłoczno, gwarnie, czasami niebezpiecznie ze względu na postępującą rewolucję. Kawiarenki okupują rozgadane grupki, agitatorzy wieszczą zbliżającą się apokalipsę, menele buszują w rynsztokach, ekstremiści nękają zwykłych obywateli, dzieją się straszne i zabawne rzeczy. Spacerując pod katedrą Notre Dame zobaczyłem, jak wieśniaczka dźwiga ogromny srebrny krucyfiks, najpewniej zrabowany z okolicznej kapliczki. Innym razem byłem świadkiem odcinania nogi żebrakowi bez znieczulenia. Paryżowi nie pożałowano także urokliwych zakątków - zwiedzenie całego obszaru dostępnego w Assassin's Creed: Unity łącznie z wnętrzami zajmuje kilka solidnych godzin, wypełnionych atmosferą burzliwej epoki. Szkoda, że motywacja do wycieczek systematycznie spada... Zmarnowanie takiego potencjału powinno być surowo karane.
- SPIS TREŚCI -
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150