Apple stworzy własne serwery do ochrony danych przed rządem
Apple jest według ostatnich doniesień najdroższą marką świata. Firma zbudowała swój sukces na świetnym marketingu, nietypowym podejściu do klientów, a także co najmniej dobrych produktach – nie wnikamy tutaj w ich ceny i opłacalność, ale choćby samą jakość wykonania. Firma pod wieloma względami wyznacza trendy, ale w innych zupełnie sobie nie radzi. Nie jest to bowiem przedsiębiorstwo, które inwestowałoby ogromne pieniądze w nowoczesne technologie korporacyjne, podobnie jak robi to Google czy Microsoft. Teraz podejście to ma ulec zmianie, bo według przecieków Apple ma zamiar lepiej zabezpieczyć dane swoich klientów. Zamiast korzystać z serwerów zewnętrznych dostawców, będzie przechowywać dane z chmury na własnej infrastrukturze. Pytanie brzmi, czy firmie uda się w ogóle taki zabieg?
Apple nie ma doświadczenia w prowadzeniu własnych centrów danych, ale chce to zmienić - aby ustrzec się przed rządem USA.
O sprawie donosi The Information – zaznacza się, że w Apple trwają obecnie żarliwe dyskusje związane z budową własnej infrastruktury sieciowej zupełnie od podstaw. Jak do tej pory firma bazowała bowiem na usługach konkurentów: Google, Microsoft czy Amazon mają bowiem w swoich ofertach nie tylko urządzenia, nie tylko oprogramowanie, ale również rozbudowane i zaawansowane technologicznie centra danych rozsiane na całym świecie. Przykładem może tu być platforma Amazon S3 służąca za sieciowy „nośnik” danych, czy też Microsoft Azure, jakie stanowi chmurę nie tylko do magazynowania informacji, ale również uruchamiania wielu usług różnego rodzaju.
Apple chce pójść tym samym krokiem, aby zyskać niezależność, ale nie od konkurentów, lecz od organizacji rządowych. Obecnie firma może nie chcieć udostępniać np. danych swoich klientów z chmury iCloud, ale jeżeli są one przechowywane przez Google lub Microsoft na terenie USA, to dla odpowiednich służb nie stanowi to najmniejszego problemu. Stworzenie własnej infrastruktury oznacza oczywiście spore koszty, ale daje zarówno niezależność (choć tu wiele zależy od lokalizacji centrów danych), jak i znacznie większe możliwości rozwoju i prowadzenia badań technologicznych. Z punktu widzenia marketingu byłby to też miły sygnał dla klientów podkreślający zaangażowanie firmy w ochronę ich danych – i to niezależnie od realnych pobudek, jakie towarzyszą zarządowi Apple.
Zagrywka marketingowa, czy faktyczna chęć poprawy sytuacji użytkowników? Tego się zbyt szybko nie dowiemy.
Wszystko to na fali wciąż żywej afery związanej z próbami uzyskania dostępu do zablokowanego iPhone’a przez FBI i chęci narzucenia na Apple wymogu implementacji backdoorów. Firma broni się przed takim działaniem a obecnie rozpoczęła również wyrywkowe kontrole dostarczanych do urządzeń chipów w celu sprawdzenia, czy przed umieszczeniem w urządzeniach dla klientów nie zostały one w jakiś nieautoryzowany sposób zmodyfikowane.