Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów

Marcin Karbowiak | 27-03-2020 14:00 |

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansówZ gotówką widuję się dziś rzadko i niespecjalnie jest mi do niej tęskno. Nie pamiętam już, kiedy ostatni raz sięgnąłem do portfela po banknot lub monetę w celu uregulowania należności na stacji benzynowej za kawę, hot doga oraz paliwo. Żona stale powtarza mi, że powinienem nosić ze sobą pieniądze, argumentując to ewentualnymi problemami z usługami finansowymi, co mogłoby oznaczać odcięcie mnie od możliwości zrobienia zakupów. Trafne spostrzeżenie, jednak w ostatnich dniach w sklepach często spotykam się z informacją o braku możliwości zrealizowania transakcji przy pomocy gotówki. Karty, szczególnie te zbliżeniowe, są za to widziane bardziej niż chętnie. Wszystko przed obawą przed zarażeniem koronawirusem. Jednak to nie jemu, a wspomnianym płatnościom zbliżeniowym chcę poświęcić felieton. Apple Pay, a wcześniej karta płatnicza, Google Pay i autorskie rozwiązanie banku, z którego korzystałem, odmieniło moje podejście do finansów. Jak? Spieszę z wyjaśnieniami.

Choć nie zrezygnowałem całkowicie z gotówki, postanowiłem o zmianie nawyków dotyczących finansów. Konto internetowe stało się moim centrum dowodzenia, rachunek rozliczeniowy informatorem, a karta środkiem, który spinał wszystko w jedną całość. Wygodnie, ale czy bezpiecznie, szybko i bezproblemowo? Niestety nie!

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [1]

Jaki smartfon? Polecane smartfony na marzec i kwiecień 2020

Jeszcze kilkanaście lat temu moim głównym środkiem płatności za zakupy czy usługi w punktach stacjonarnych była gotówka. Szeleszczące banknoty o przeróżnych, przeważnie niskich nominałach i brzdękające o siebie monety wypełniały portfel, który sprawiał wrażenie grubego. Przynajmniej tak sugerowało odkształcenie na moich spodniach. Co prawda pierwsze konto bankowe miałem założone już jako nastolatek, jednak karta służyła mi wtedy głównie do podejmowania fizycznego pieniądza bezpośrednio ze ściany płaczu lub jak kto woli — z bankomatu. Serio, fizyczne obcowanie z gotówką dawało mi poczucie kontroli nad finansami. Jak się później okazało, złudne. Banknoty, a tym bardziej monety łatwiej jest zapodziać. Trzeba pamiętać, żeby zawsze mieć przy sobie potrzebną lub większą niż potrzeba kwotę. Czyż nie wygodniej nosić ze sobą kartę debetową tudzież kredytową? Moje przemyślenia dotyczące wyboru metod płatności trwały, a popularność „płacenia kartą” rosła. W końcu podjąłem decyzję i przeszedłem na plastik, trzymając w portfelu kilka banknotów. Ot tak, dla spokoju.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [8]

Wpisywanie PIN-u przy każdorazowej transakcji początkowo było całkiem fajne. Później czynność ta spowszedniała mi, niekiedy wręcz irytując i co gorsze — usypiając czujność. Czterocyfrowy kod podawałem w zasadzie mechanicznie i zwracałem na niego uwagę tylko w momencie, w którym kwotą zapłaty za produkt czy usługę była wysoka. Rzecz jasna, wysoka, jak na moje standardy. Chłodny prysznic zaserwował mi znajomy, który stojąc za mną w kolejce do kasy, podejrzał kod, o czym poinformował mnie dopiero po dłuższej chwili. Sęk w tym, że zamiast mojego kolegi, PIN mógł podejrzeć kieszonkowiec, który mógł planować wykonanie na mnie akt jumy. Od teraz miałem się na baczności i kiedy tylko pojawiły się karty płatnicze z chipem pozwalającym na transakcje bezdotykowe przeprowadzane bez potrzeby podawania PIN-u, zdecydowałem się na nie przerzucić. Ich wadą, która utrzymuje się po dziś dzień, jest niski limit płatności. Aby dokonać opłaty na większą niż 50 zł kwotę i tak musiałem podawać kod. Nie ma rozwiązań idealnych — pomyślałem wtedy i na temten czas miałem rację. Czasy się jednak zmieniają...

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [3]

Tak się składa, że od zawsze interesowały mnie nowe technologie, szczególnie te użytkowe. Dobrze, nie od zawsze, ale od wczesnych lat szkolnych. Komputer PC z układem 386 i pomarańczowo-czarnym monitorem z obsługą wierszową stanął w moim pokoju naprawdę wcześnie. Kolejne maszyny zastępowały go najpierw co kilka lat, następnie częściej. Logicznym następstwem mojego uwielbienia dla wspomnianego kawałka elektroniki użytkowej była fascynacja sprzętem mobilnym. Notebooki to było coś, co wzbudzało mój zachwyt, ale dopiero inteligentne telefony otworzyły przede mną „prawdziwy świat”. Godziny dłubania przy Windows Mobile, poznawanie „potęgi” Symbiana oraz docelowa miłość do Androida ukształtowały moje zainteresowanie na kolejne lata. Dziś żyję z pisania o urządzeniach i nie wyobrażam sobie codzienności bez nich. Jedną z ważniejszych funkcji przez nie obsługiwanych są płatności... tak, również te zbliżeniowe. Są one jednak sprytniejsze od transakcji wykonywanych przy pomocy kart płatniczych, gdyż nie wymagają podawania PIN-u, nie w formie, do której przywykłem.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [2]

Postanowiłem więc ponownie porzucić używaną przez lata metodę płatności na rzecz czegoś nowego. Kartę schowałem zapobiegawczo, a jakże, w ciemnej i głębokiej przegródce portfela, dziś już lekkiego i smukłego. Moim głównym środkiem płatności stał się smartfon. Początkowo Android, gdyż bank, z którego usług korzystałem, nie pozwalał na płatności przy użyciu Apple Pay. W zasadzie nie pozwalał również na płatności przy pomocy Android Pay, a następnie Google Pay. Wszystko opierało się o autorski system w aplikacji IKO serwisu iPKO. Zmiana banku pozwoliła mi wejść w świat płatności Google. Ba, podpiąłem tam również inne karty. Nie byłbym jednak sobą, gdybym z czasem nie zaczął psioczyć na rzeczone rozwiązania. Postanowiłem więc wykorzystać moją przesiadkę na iPhone'a jako mojego daily drivera lub jak kto woli — telefon codzienny i zakosztować Apple Pay. Bank, do którego zdecydowałem się wrócić, legitymował się już obsługą rzeczonego standardu, a więc nie widziałem przeszkód w realizacji planu. Zapytacie, skąd wzięły się narzekania i chęć zmiany?

Test smartfona Apple iPhone 11 – Jeden by wszystkimi rządzić?

Wszystko przez nieszczęsny PIN, który prześladuje mnie od czasów pierwszej użytkowanej przeze mnie karty płatniczej. O ile Google Pay bezbłędnie radzi sobie z transakcjami do 50 złotych, przy których wystarczy przyłożyć odblokowany smartfon do terminala, o tyle wyższe kwoty stanowią pewien problem. Pośredni, ale jednak problem. Aby sfinalizować zakup, należy bowiem podać PIN, czego ze względów bezpieczeństwa i wygody starałem się unikać. Apple Pay likwiduje ten problem, gdyż płatności zbliżeniowe mogę realizować za jego pomocą w zasadzie bez ograniczeń. Zdarzało mi się przeprowadzać transakcję na niemal pięciocyfrową kwotę i wspomniana forma płatności nawet nie zająknęła z prośbą o podanie PIN-u. To był początek przygody, która trwa do dziś i która zmieniła moje podejście do finansów i doskonale uzupełniła moje schematy zarządzania przychodami.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [4]

Zanim zacznę wychwalać płatności mobilne przy użyciu smartfona Apple, chcę dodać, że zbliżoną wygodę możecie osiągnąć zarówno z Google Pay, jak i autorskimi rozwiązaniami banków. W przypadku pierwszego ze wspomnianych narzędzia, niebawem pojawi się zmiana, która pozwoli mu działać tak jak w przypadku Apple Pay — bez potrzeby potwierdzania transakcji wyższej niż 50 złotych kodem PIN. To zmiana potrzebna, wręcz konieczna i jej implementacja wcześniej czy później musiała zagościć w ekosystemie giganta z Moutanain View. Niemniej, wpis poświęcam Apple Pay, gdyż to właśnie rzeczony system płatności jest przeze mnie wykorzystywany na co dzień.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [7]

Test smartfona Samsung Galaxy Note 10 – Bez ramek, ale z rysikiem

Konfiguracja Apple Pay, podobnie jak konfiguracja konkurencyjnych metod płatności przebiega szybko, raczej bezproblemowo i co ważne — efektywnie. Po kilku minutach od sięgnięcia po kartę płatniczą, którą musimy zeskanować, podać kod cvv i uzupełnić dane formularza, można już w pełni korzystać z nowo dodanej metody płatności. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, aby dodać do Pay kolejne plastiki. Wielu moich znajomych posiada dwa, trzy lub nawet cztery rachunki rozliczeniowe w bankach. Ja ograniczam się dziś do dwóch, z czego jeden traktuję jak skarbonkę. Swoją drogą, polecam to rozwiązanie. Samą płatność realizuję się przy pomocy Apple Pay bajecznie prosto i to niezależnie czy mówimy o iPhonie SE za kilkaset złotych, czy najnowszym modelu Pro Max z 256 GB pamięci na dane. Wystarczy dwukrotnie kliknąć przycisk power i zweryfikować naszą tożsamość za pomocą Face ID lub Touch ID. Następnie zostaje już tylko zbliżyć urządzenie do terminala płatniczego.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [9]

Fake newsy w dobie koronawirusa. Jak możemy z nimi walczyć?

Pierwsze rzeczą, która w sposób odczuwalny pomaga mi w kontrolowaniu finansów, jest naprawdę szczegółowa lista transakcji wykonanych przy użyciu Apple Pay. Po wejściu do aplikacji Wallet (to z jej poziomu zarządzam kartami dodanymi do Apple Pay) i wybraniu danej karty, mogę sprawdzić chronologicznie posegregowane transakcje, które uszczupliły moje konto. Poza informacją o kwocie widnieje tam również godzina, nazwa sklepu oraz lokalizacja wraz z mapką. W razie, gdybym nie był do końca pewien, gdzie i w jakich okolicznościach wydałem pieniądze, lokalizacja szybko mi o tym przypomni. Niby podobne dane, poza lokalizacją, znajdę również w mojej aplikacji bankowej, jednak tutaj wszystko wydaje się jakby przejrzystsze. Kolejna sprawa dotyczy prędkości działania mobilnych płatności zbliżeniowych i nie mam tu wcale na myśli czasu potrzebnego na realizację samej płatności przy terminalu. Płacąc fizyczną kartą przy użyciu opcji zbliżeniowej, środki często nie są automatycznie blokowane i schodzą z konta dopiero po dobie, a niekiedy nawet dwóch czy trzech dobach. Sytuacja taka dotyczy obydwu moich rachunków bankowych i z relacji znajomych oraz rodziny wynika, że nie jestem w mojej obserwacji osamotniony. W przypadku Apple Pay transakcja widnieje w historii w kilka sekund po jej dokonaniu. Zdecydowanie ułatwia to zarządzenia środkami na koncie.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [6]

Zarówno Google Pay, jak i Apple Pay wykorzystują rozwiązanie w postaci tokenizacji, która zapewnia pewnego rodzaju anonimowość i bezpieczeństwo transakcji. Oznacza to, że numery kart i inne dane nie są widoczne dla sklepu, w którym dokonujemy płatności. Zamiast tego, odbiorca otrzymuje jedynie token z hasłem. Ma to sens i sprawia, że czuję się nieco „bezpieczniejszy”. Apple Pay, tak samo, jak jego główny konkurent znany z Androida, nie jest pozbawione wad. Urządzenia pełniące rolę pośrednika w płatnościach mogą rozładować się w nieoczekiwanym momencie. Może dojść do uszkodzenia lub najzwyczajniej w świecie smartfon nie będzie mógł połączyć się z siecią. Wtedy o płatnościach możemy w zasadzie zapomnieć i ratunkiem może okazać się wyłącznie „plastik” lub, o zgrozo, gotówka. Trzeba mieć to na uwadze, decydując się na, jakby nie patrzeć, nowoczesną metodę płatności.

Apple Pay i Google Pay zmieniły moje podejście do finansów [5]

Apple Pay, podobnie zresztą jak Google Pay zapewniają kilka szalenie przydatnych z punktu osoby dbającej o higienę finansową rozwiązań. To właśnie z uwagi na obecność rzeczonych zalet ciężko byłoby mi ponownie wrócić do plastiku lub co gorsze – gotówki.

Mimo że Apple Pay dalekie jest od ideału, zawierzyłem mu i z gotówką nie widuję się już prawie wcale. Karty niemal zawsze zostawiam w domu w bezpiecznym miejscu i zabieram je ze sobą tylko w przypadku dalszej podróży, w której los może spłatać mi figla. Co, jeśli ponownie zdecyduje się na permanentną przesiadkę na Androida? Niespecjalnie ucierpią na tym moje przyzwyczajenia finansowe, gdyż rozwiązania działają bardzo podobnie. Brakowałoby mi tylko braku konieczności potwierdzania transakcji powyżej 50 złotych kodem PIN. To ma się jednak niebawem zmienić, dlatego przesiadka byłaby bezbolesna. Jak mniemam, dla Was również.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 49

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.