Apple musi mierzyć się z kolejnym pozwem. Tym razem dotyczy on ukrywania wadliwych akumulatorów oraz podstępnych aktualizacji
Niewiele jest na rynku firm tak kontrowersyjnych, jak Apple. Przedsiębiorstwo jest oczywiście znane z wielu dobrych stron, natomiast jak każde inne posiada również tę gorszą - w tym wypadku możemy powiedzieć choćby o celowym obniżaniu wydajności w starszych smartfonach Apple iPhone. W związku z takimi praktykami wpłynęło już sporo spraw sądowych, spośród których wynik wielu okazał się korzystny dla konsumentów (np. zwracano pieniądze poszkodowanym klientom). Teraz do sądu ma szansę przejść kolejny pozew, albowiem otrzymał on poniekąd zielone światło.
Złożony w 2022 roku zbiorowy pozew przeciwko Apple przedostał się dalej, mimo próby zablokowania go przez Giganta z Cupertino. Dotyczy on celowego ukrywania wadliwych akumulatorów oraz obniżania wydajności smartfonów Apple iPhone.
Apple M3 i M3 Pro - nowe procesory są krytykowane za niski wzrost wydajności względem poprzedniej generacji
Za obecnym zbiorowym pozwem ponownie stoi Justin Gutmann, który reprezentuje około 25 mln użytkowników iPhone'ów z Wielkiej Brytanii. Domagają się oni zadośćuczynienia w kwocie 1,6 mld euro oraz dodatkowych odsetek. Powodem całej sprawy jest fakt, że Apple umyślnie ukrywało wadliwe akumulatory w swoich smartfonach. Stosowano również aktualizacje, które spowalniały urządzenia. Firma została oskarżona o to, że takie działania miały się przyczynić do nabycia przez ówczesnych klientów nowych sprzętów. Apple stanowczo zaprzecza, że w smartfonach można było znaleźć wadliwe akumulatory, z wyjątkiem pewnej partii modelu iPhone 6s - jednak w tym wypadku oferowano darmową wymianę ogniwa. W związku z tym przedsiębiorstwo złożyło wniosek o zablokowanie pozwu, jednak Trybunał ds. Konkurencji i Regulacji Gospodarczej (CAT) pozwolił na jego przejście dalej, choć przyznał, że wymaga on większego doprecyzowania.
Apple chwali się wynikami finansowymi za czwarty kwartał roku fiskalnego 2023. Są lepsze niż się spodziewano
Apple już niejednokrotnie przegrywało toczące się procesy o niemalże identycznej tematyce, a rezultatem jednego z nich było odszkodowanie dla każdego poszkodowanego posiadacza iPhone'a. W innym firma postanowiła pójść na ugodę, która kosztowała ją 500 mln dolarów. Rzecznik Apple odniósł się do aktualnego pozwu i stwierdził, że firma "nigdy nie zrobiła - ani nie miałaby takiego zamiaru - niczego, co umyślnie skracałoby żywotność jakiegokolwiek swojego produktu". Jeśli wniosek Justina Gutmanna zostanie jednak bardziej sprecyzowany i usunie on z niego wszystkie nieścisłości wskazane przez CAT, sprawa ma szansę trafić do sądu, co dla Apple może się okazać dość kosztowne - i to nie tylko pod względem finansowym.