Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Aliens vs Predator PC - Ich troje i maszyna, która robi „Ping!”

Sebastian Oktaba | 22-02-2010 01:03 |

Ktoś całkiem obcy

Poobcujmy teraz z kimś zupełnie obcym... Szczupła sylwetka, ciemna karnacja oraz iście południowy temperament - kim jest ów tajemniczy nieznajomy? Antonio Banderas? Pudło - budzącym grozę xenomorphem, który jako zwierzątko hodowlane z syndromem ADHD, okazał się wyjątkowo niesforny. Exodus rozpoczynamy zniewolonym „obiektem” numer sześć, nie przypadkiem spuszczonym ze smyczy. Pożywiwszy się laboratoryjnymi wykształciuchami przystępujemy do krwawej wendetty, aby ocalić królową roju - czyli w skrócie: God, save the Queen! Sęk w tym, że rozgrywka obcym daleko odbiega od reszty scenariuszy, nie przypominając żadnego klasycznego shootera. Xenomorph może poruszać się po wszystkich płaszczyznach z szaleńczą prędkością, podróżować kanałami wentylacyjnymi oraz widzi przez ściany. Z drugiej strony nie dysponuje atakami dystansowymi ani imponującą żywotnością, więc jego sprzymierzeńcami są ciemność i zaskoczenie. Ogon oraz ostre jak brzytwa szpony okazują się zadziwiająco skuteczne, pod warunkiem „spotkań” w cztery oczy. Plucie kwasem najwidoczniej uznano za uwłaczające zasadom savoir vivre lub wyszło z mody. Ponadto, kamera stale zmieniająca położenie potrafi płatać figle, więc opanowanie sterowania wymaga praktyki, zaś konieczność wciskania odpowiedniego klawisza przed wejściem do „dziur” wysoce irytuje. Zabawa z „obcasem” jest połączeniem nieustannego biegu, koczowania oraz walki podjazdowej. Przyrównanie stylu obcego do skradanki nie jest stuprocentowo trafne, aczkolwiek najbliższe prawdzie. Czasami lepiej unikać wykrycia cichaczem przemykając obok żołnierzy, nawet jeżeli pewne niuanse sprzyjają uśmiercaniu istot stałocieplnych. Chociażby niszcząc źródła światła dodatkowo zwiększamy przewagę nad Marines, którzy jak można wydedukować, głupotą zawstydziliby nawet Turbodymomena. Miodność obcego nie polega więc na rozwałce rodem z F.E.A.R., lecz czymś zgoła odmiennym - poczuciu zwierzęcego instynktu, woli przetrwania oraz właściwym oszacowaniu zagrożenia. Smakowicie...

Odejście od kapitalnie przedstawionego w Aliens vs Predator 2 stadium rozwoju xenomorpha, wydatnie ujednoliciło misje obcego. Większą część kampanii lawirujemy pomiędzy wieżyczkami strzelniczymi i uzbrojonymi w M59B najemnikami, stroniąc od rozświetlonych pomieszczeń. Jednak prędzej czy później czajenie w mroku oraz podchody zaczynają nużyć, pomimo iż rozdziały umiejscowione w kolonialnej bazie urzekają atmosferą. Swoją niefortunną decyzję twórcy starali się zamaskować wprowadzając kilka ciekawostek, de facto skutecznie przykuwających uwagę. Wśród zajęć dodatkowych prym wiedzie „zapładnianie” cywili... Facehuggerami. Widok „ośmiorniczki” ochoczo zaciskającej pętlę na szyi spanikowanego delikwenta, usatysfakcjonuje każdego zwyrodnialca lecz niczego istotnego do gry nie wnosi. Ot, typowa zapchajdziura, ale niezmiernie klimatyczna. Rosły xenomorph wywiera piorunujące wrażenie na bezbronnych ludziach, będąc niejednokrotnie przyczyną samobójstw (!). Strzał w czerep lub przytulenie odbezpieczanego granatu w porównaniu do zostania inkubatorem małego chestbustera, to akt ekstremalnej desperacji - mocna rzecz. Zresztą alien w wykańczaniu adwersarzy tylko nieznacznie ustępuje Predatorowi. Udrażnianie oczodołów czy odgryzanie głów jest równie niesmaczne, co widowiskowe. Żałuję jedynie, że incydentalnie oglądamy obcych działających w komitywie, wprost stworzonych do „pracy” zespołowej. Rozumiem, że nasz „bohater” jest indywidualistą lecz „wyalienowanie” tegoż osobnika odbiło się w pewnym stopniu na miodności. Suma summarum gameplay „obcasa” prezentuje się nienagannie, klasyfikując zaraz za Marines, o krok wyprzedzając Predatora.

Ukazanie rozgrywki Aliens vs Predator z trzech odmiennych perspektyw to koncepcja znana z poprzednich odsłon oraz niejako cecha charakterystyczna serii. Pod tym względem Rebellion żadnych zmian nie wprowadziło - słusznie. Natomiast umiejscowienie akcji na wspólnych obszarach wyraźnie odbiło się grze czkawką. Dlaczego? Właściwe wyeksponowanie unikalnych zdolności poszczególnych postaci zostało dodatkowo utrudnione. Irracjonalność wypuszczania xenomorpha na zieloną trawkę lub wciskania łowcy do wąskich tuneli, pozostawię bez kąśliwego komentarza. Wprawdzie odmienne miejsca startowe, przebieg misji oraz przymus wybierania alternatywnych dróg docelowych diametralnie zmienia postrzeganie otaczającej rzeczywistości, niemniej dedykowane plansze byłby zdecydowanie sensowniejsze. Najbardziej na takim zabiegu ucierpiał Predator pozbawiony niczym nieskrępowanej swobody, podczas gdy reszta ferajny lepiej znosi szczelnie zamkniętą strukturę obszarów. Fabuła teoretycznie toczy się równolegle dla wszystkich nacji, ale realne związki przyczynowo skutkowe trudno zauważyć. Na domiar złego Aliens vs Predator jest liniowe, zaś lokacje po których przyjdzie przemieszczać nasze szanowne cztery litery rozmiarami nie imponują. Zapierającej dech w piersi architektury również nie uświadczymy zwiedzając tereny zalesione, bagna, rafinerię, korytarze zdezelowanej bazy, laboratoria medyczne, kopalnie, wioskę osadników czy ruiny starożytnej świątyni. Klaustrofobiczne wnętrza deklasują otwarte przestrzennie zarówno wykonaniem, jak i nastrojem gęstym niczym wojskowa grochówka. Razi także absencja spektakularnych potyczek egzotycznego tria w formie interaktywnych scen oglądanych oczami grającego. Owszem, bywamy świadkami starć międzygatunkowych, ale brakuje rozmachu wzorem Call of Duty IV. Grywlaność opisywanej produkcji wypada więc przyzwoicie, podczas gdy powinna urywać genitalia. Średnią zaniża Predator, Marines zauważalnie przoduje, zaś xenomorph plasuje pośrodku stawki. Szkoda, że całkowita długość rozgrywki single player nie przekracza magicznej bariery dziesięciu godzin. Cóż, zawsze pozostaje wypróbować siedem trybów sieciowych...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.