Achtung! Blazkowicz! Recenzja Wolfenstein: The New Order
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Achtung! Ogłaszam alarm zwiastujący krwawą rzeźnię!
- 1 - Blazkowicz! Ju hef noł czens tu eskejp!
- 2 - Bij! Bij !Bij! Niemca w hełm!
- 3 - Świat według Rzeszy pod patronatem Fuhrera
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Wolfenstein: The New Order - Galeria screenów
- 6 - Wolfenstein: The New Order - Antygaleria screenów
- 7 - Wolfenstein: The New Order - Trochę smaczków
- 8 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Bij! Bij !Bij! Niemca w hełm!
William B.J. Blazkowicz świetnie posługuje się bronią wszelkiego rodzaju, której ochoczo używa do zmniejszenia liczebności niemieckiej armii, zaś smakoszy ołowiu wśród przedstawicieli aryjskiej rasy znajdziemy nadspodziewanie wielu. Trup ściele się nieprzyzwoicie gęsto, purpurowa jucha tryska fontannami, głowy antagonistów pięknie eksplodują, kawałki ciał rozrywanych granatami fruwają dookoła. Jest rzeźnia! Jednak co najważniejsze satysfakcja ze strzelania okazuje się ogromna, przywołując wspomnienia starych poczciwych shooterów, jakie gwarantowały tonę porządnej bezkompromisowej rozpierduchy. Wolfenstein: The New Order stanął na wysokości zadania, zapewniając mi kilkugodzinną dynamiczną kampanię wypełnioną szalonymi atrakcjami, gdzie naprawdę poczułem przyjemność z gnojenia wirtualnych przeciwników. Arsenał obejmuje karabiny automatyczne i snajperskie, strzelby samopowtarzalne, granaty tesli, działko laserowe oraz obowiązkowego mini-guna. Większość pukawek z czasem zyskuje nowe właściwości - celowniki, rozszerzone magazynki, inne rodzaje amunicji albo granatnik. Jest czym dokarmiać adwersarzy.
Gnatów można także używać w zabójczym duecie, jednocześnie wypluwając zawartość magazynków z dwóch niezależnych źródeł - wówczas rozwałka przybiera niespotykane rozmiary. Taka ewentualność polegająca na zwielokrotnionej sile ogniowej przydaje się bardzo często, ponieważ wśród oponentów spotkamy nie tylko broczących krwią przedstawicieli gatunku homo-sapiens. Potężnie roboty kroczące i super żołnierze zakuci w metalowe pancerze, stanowią znacznie trudniejsze wyzwanie niż pospolita piechota szturmowa. Bydlakom trzeba po prostu solidnie dowalić, zanim odkryją słabsze strony wrażliwe na łechtanie ołowiem. Dużym zagrożeniem są także mechaniczne pieski, gotowe zatopić swoje stalowe zębiska w naszej tchawicy, a nader wszystko ich więksi kuzyni zwani panzerhund podobni do xenomprphów. Przyznać muszę, że nieformalna maskotka Wolfenstein: The New Order wygląda fenomenalnie i rzeczywiście wzbudza respekt graniczący z przerażeniem. Generalnie, postacie absolutnie wszystkich przeciwników wykonano bardzo porządnie - designerom należy się zasłużona premia.
Sztuczna inteligencja komputerowych oprawców w strzelaniach pierwszoosobowych to zwykle puste deklaracje, bowiem kiedy przychodzi do bezpośredniej wymiany uprzejmości, gagatki okazują się zdradzać skłonności samobójcze. Łapserdakom z Wolfenstein: The New Order daleko do miana spryciarzy, ale przynajmniej zdrowo kombinują. Aktywnie wykorzystują zasłony terenowe, prowadzą ostrzał zza winkla, potrafią wybierać alternatywne ścieżki, natomiast dowódcy będą wzywać wsparcie dopóki nie zostaną uciszeni. Niestety o ile ludzcy antagoniści są mobilni, tak mechaniczne pokraki przeważnie stoją niewzruszone na ostrzał dzielnie przyjmując porcje ołowiu. Ogólnie jest jednak nieźle. Programistom nie sposób też odmówić szacunku do oryginału, aczkolwiek nie zabrakło im inwencji twórczej dobrze komponującej się z surowymi zasadami panujący w gatunku shooterów. Wprowadzone drzewko umiejętności działa inaczej od powszechnie spotykanych. Zamiast zdobywania doświadczenia i rozdysponowania punktów zdolności, wykonujemy wyzwania zyskując pasywne bonusy do obrażeń, wytrzymałości, szybkości czy regeneracji zdrowia np.: zabicie określonej ilości wrogów karabinem zwiększa ilość noszonej amunicji.
Wbrew tradycjom Wolfenstein: The New Order nie stanowi wyłącznie zlepka niezbyt różnorodnych misji polegających na wysyłaniu w zaświaty nazistowskich żołdaków. Oczywiście, trzon rozgrywki to faszerowanie kulkami wszystkiego co nieopatrznie wejdzie na linię strzału, ale pomyślano także o urozmaiceniu zabawy. Rozdziały gdzie musimy pozostać w ukryciu nie ustępują grywalnością totalnemu rozpierdzielowi, zwłaszcza iż Blazkowicz dysponuje narzędziami do skutecznego zdejmowania wrogów bez wszczynania alarmu. Jeśli zakradniemy się wystarczająco blisko ofiary pojawi się możliwość wykonania błyskawicznej egzekucji nożem lub rzucenia w delikwenta ostrym narzędziem. Pistolet z tłumikiem też bardzo ułatwia pozostawanie w cieniu. Wolfenstein: The New Order to oczywiście żadna skradanka pokroju Dishonored, nawet nie próbujcie myśleć podobnymi kategoriami, ale przyjemnie jest czasami zaskoczyć wroga podrzynając mu gardło bagnetem. Przede wszystkim mamy do czynienia ze strzelaniną, której oldschoolowy charakter podkreśla konieczność zbierania apteczek (brak pełnej autoregeneracji), pancerzy i możliwość wychylania zza węgła.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Achtung! Ogłaszam alarm zwiastujący krwawą rzeźnię!
- 1 - Blazkowicz! Ju hef noł czens tu eskejp!
- 2 - Bij! Bij !Bij! Niemca w hełm!
- 3 - Świat według Rzeszy pod patronatem Fuhrera
- 4 - Platforma testowa - Gry
- 5 - Wolfenstein: The New Order - Galeria screenów
- 6 - Wolfenstein: The New Order - Antygaleria screenów
- 7 - Wolfenstein: The New Order - Trochę smaczków
- 8 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150