Hiszpania wprowadza prawo żądania pieniędzy za linkowanie
Internet służy głównie do wymiany informacji - wystarczy, że jeden serwis internetowy opublikuje sensacyjną wiadomość, a inne również postanowią o tym napisać podając link do źródła, wyszukiwarki to wszystko zindeksują i na tym cała sprawa się kończy. Niestety może się okazać, że za pewien czas sieć Internet zostanie wywrócony do góry nogami, ponieważ Hiszpania ustanowiła nowe prawo, które mówi, że każdy może zarządzać zapłatę za... linki. Jak to działa? Wyobraźmy sobie, że prowadzimy stronę internetową na której zamieszczamy najnowsze wydarzenia z kraju. Zarabiamy na reklamach, jesteśmy dość popularnym serwisem i biznes się ogólnie kręci. Pewnego dnia serwis A umieszcza sensacyjne wydarzenie i my postanawiamy również je opisać zamieszczając pod tekstem link do źródła. Ludzie wchodzą na naszą stronę, czytają artykuł, przeglądają reklamy przez co zarabiamy – żyć, nie umierać. Nowe hiszpańskie prawo może niestety zaburzyć ten rytm. Według nowych przepisów, serwis A może zarządać od nas pewnej części przychodów. Za co? Za to, że umieściliśmy na naszej stronie wiadomość, podlinkowaliśmy źródło i na tym artykule zarobiliśmy pewną sumę pieniędzy.
Ręce opadają...
Nowe prawo może być w pewnym sensie pierwszym krokiem do prawdziwej katastrofy. Nawet strach pomyśleć co się stanie z usługami pokroju porównywarek, wyszukiwarkami czy też narzędziami do subskrypcji treści. Po co więc wymyślono to prawo? Google jak wiadomo unika płacenia podatków w Europie i Hiszpanie nowymi przepisami chcą wyrwać część pieniędzy od internetowego giganta. Google zarabia na swojej wyszukiwarce, a w niej przecież nie znajdziemy nic innego jak linki prowadzące do innych stron internetowych. W takiej sytuacji posiadając serwis internetowy możemy wystosować do Google pismo, w którym będziemy chcieli żądać zwrotu pieniędzy.
Póki co nowe prawo znajduje się tylko na papierze, lecz Hiszpanie przygotowują się powoli do jego pełnego wdrożenia w życie. Mamy nadzieje, że ten przepis nie przypadnie do gustu innym państwom, ponieważ mogłoby to doprowadzić do prawdziwej katastrofy. Całe szczęście, że nowe przepisy nie dotyczą linków udostępnianych w serwisach społecznościowych. Trzeba jednak wiedzieć, że każdy kij ma dwa końce – gdyby Google uczciwie płaciło podatki, nie byłoby konieczności wymyślania coraz to dziwacznych przepisów.
Źródło: Genbeta