Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Facebook - zło wcielone, czy może przydatny zestaw narzędzi?

LukasAMD | 10-07-2016 12:33 |

Facebook - zło wcielone, czy może przydatny zestaw narzędzi?Jeszcze kilka lat temu symbol łapki w górę nie był specjalnie rozpowszechniony. Biały kciuk na niebieskim tle nie kojarzył się z niczym specjalnym, ot, mógł stać się jakimś symbolem, gdyby ktoś zdecydował się to wykorzystać. I tak się rzeczywiście stało - na naszych oczach powoli, a później coraz szybciej i szybciej wyrastał serwis internetowy, który swoim zasięgiem objął ostatecznie cały glob i z którego korzysta obecnie ponad 1,6 miliarda aktywnych użytkowników. Czy go lubimy, czy nienawidzimy, istnienia Facebooka nie da się przeoczyć, nie da się zignorować. Wszedł on w kulturę masową na dobre i zdecydowanie zmienił świat, znacznie bardziej niż Twitter czy nieudane próby na budowanie sieci społecznościowych powtarzane wielokrotnie przez konkurentów. Czy „twarzoksiążka” jest natomiast złem wcielonym, czy może czymś użytecznym?

Czy Facebook to czyste zło, od którego powinniśmy uciekać, czy może jednak coś, co może się nam w pewnych sytuacjach przydać?

Zanim postaram się odpowiedzieć na to pytanie – z mojej perspektywy, a zarazem zapraszając Was, drodzy czytelnicy do dyskusji – wróćmy nieco pamięcią do tego, jak sprawa wyglądała kilka lat temu. Facebook powstał w 2004 roku, nie ma sensu wnikać w to, czyj był to pomysł, czy został komuś ukradziony i co miał na celu: jakby nie było, jesteśmy tu i teraz, tamte wydarzenia nie mają już większego znaczenia dla osób, które nie są bezpośrednio związane z początkiem powstawania portalu. Dla nas, jak Polaków znaczenie ma to, że Facebook nie trafił w naszym kraju na podatny grunt. Tradycyjnie już, jako naród nieco nieustępliwy, zasadnie podejrzliwy i preferujący własne rozwiązania korzystaliśmy z czegoś innego. Była to Nasza-Klasa. Sieć o innych założeniach, a jednak działająca w sposób nieco podobny, a pod pewnymi względami zapewne i od Facebooka dla użytkowników lepsza, wygodniejsza.

PurePC.pl - Oficjalny profil strony na Facebooku

Sądzę, że walka między oboma tymi portalami nie była z góry skazana na porażkę. Bo przecież takie Gadu-Gadu pokazało kilka lat wcześniej, że mimo światowej popularności ICQ, AIM i innych protokołów, możemy korzystać z tego, co dla nas wygodniejsze i nam w jakiś sposób bliższe. Nasza-Klasa nie była jednak doskonała, nie brakowało afer związanych z… o ironio, prywatnością. Do tej pory pamiętam pewne artykuły straszące tym, że zdjęcia wrzucane przez nas do tego serwisu mogłyby się pojawiać np. na okładkach pism dla homoseksualistów, bo przecież dajemy portalowi pełne prawa do rozporządzania nimi… Nie słyszałem, aby do czegoś takiego doszło, a większość osób zapewne w ogóle sprawy zignorowała. Brakowało jednak pomysłów na rozwój, brakowało wytyczania nowych standardów, z czym u konkurencji problemów nie było. Ktoś dostrzegł, że sieć społecznościowa może skupiać w sobie wiele zastosowań.

Facebook #1

Nie byli to jednak właściciele i autorzy Naszej-Klasy, przez co serwis zaczął stopniowo odpadać z rywalizacji. Najpierw wiele osób wzbraniało się przed utworzeniem konta na Facebooku. I to nie z powodów, jakich używa się dzisiaj – wtedy pojawiały się pytania i stwierdzenia: „a na co mi to?”, „a kto z tego korzysta?”, „tam nie ma moich znajomych”, „to działa bardzo wolno”. Faktycznie problemów było sporo, bo nie tylko serwis świecił nieco pustkami, ale na dodatek działał w porównaniu do witryn z polski koszmarnie wolno. To były czasy, gdy Facebook nie miał jeszcze aż tak wielkiej infrastruktury, gdy nikt jeszcze nie wpadł na pomysł utworzenia HHVM, kompilatora i środowiska uruchomieniowego dla PHP, pod którego kontrolą pracuje większość serwisu. Wyglądało to słabo, ale jednak internauci powoli, ostrożnie migrowali, najpierw zachowując aktywność na Naszej-Klasie, a następnie przesiadając się całkowicie.

Facebook to nie Windows 10 - serwis zbiera o nas znacznie więcej informacji... o ile oczywiście podamu mu się niczym potrawka na tacy.

Jak jest obecnie, tego tłumaczyć chyba nikomu nie muszę. Według niektórych panuje tendencja: „nie masz konta na Facebooku – nie istniejesz”. Jest to oczywiście wierutna bzdura, bo jak najbardziej możemy z serwisu tego zrezygnować, nie jest on konieczny do załatwiania najważniejszych spraw. Ku rezygnacji jest natomiast wiele powodów, z których jednym z najczęściej poruszanych jest prywatność użytkowników. W tym przypadku sprawa może wyglądać nawet znacznie gorzej, niż choćby przy Windows 10 – bo system owszem, zbiera informacje telemetryczne, przesyła na serwery korporacji informacje o zainstalowanych programach… ale zarazem nie posiada aż tylu informacji wykorzystywanych w uczeniu maszynowym, Big Data i analizowaniu samych użytkowników. Na Facebooku widać to natomiast dobitnie, zarówno za sprawą reklam, sugestii nam podsuwanych, dobieranych treści, jak i różnych nieprzyjemnych eksperymentów.

Facebook #8

Nie każdy zdaje sobie z tego sprawę, ale kiedyś Facebook nie był aż tak „otwarty” na udostępnianie naszych danych wszystkim i wszystkiemu. Zmiany domyślnych ustawień prywatności następowały stopniowo – zarząd serwisu zmieniał je, coraz więcej danych profilowych nowych użytkowników zmieniając na publicznie. Trudno się temu dziwić. Nie chodziło tu bowiem o odkrywanie internautów (bo przecież nadal mogli zmienić swoje ustawienia), co raczej zmianę sieci społecznościowej na bazę użytkowników wykorzystywaną także w innych miejscach Internetu. I to się udało, bo obecnie nasz profil na Facebooku może stanowić swoistą wizytówkę z pewnymi informacjami przygotowanymi tylko do widoku publicznego, a zupełnie innymi przeznaczonymi dla osób, które przyłączyliśmy do grona znajomych. To wygodne, acz i zdradliwe, bo dane profilowe są wykorzystywane np. przez firmy rekrutacyjne do analizowania kandydatów do pracy: chwalicie się leniuchowaniem w czasie pracy? Cóż, to nie jest nic, co można udostępniać w formie publicznej.

Sam korzystam z Facebooka i nie mam zamiaru z niego rezygnować: bo jak na razie okazuje się przydatny, o ile używam go z rozwagą.

W zasadzie każdy news na PurePC dotyczący Facebooka czy jego pochodnych (np. Messengera) obfituje w skrajne komentarze dotyczące tego, że ktoś miał konto lub je usunął, że nie tknie serwisu nawet kijem przez domofon, że korzysta, bo to jedyna forma kontaktu ze znajomymi, że spędza tam sporo czasu. Nikt tu się nie myli, nikt nie ma też stuprocentowej racji. Bo wszystko jest preferencją danej osoby, jej potrzeb, postawy i przekonań. Nie chcesz – ok, choć o niektórych funkcjach zapomnij. Chcesz – ok, jeżeli wady Ci nie przeszkadzają, korzystaj. A gdzie nasza prywatność? No cóż, nikt nie każe nam dzielić się zarówno z innymi osobami, jak i samym serwisem różnymi informacjami. Nikt. Bo czy ktoś zmusza nas do klikania łapek, do umieszczania postów, zdjęć? Nie. Ja sam z Facebooka korzystam i choć mam za sobą różne okresy (np. kasowanie lub dezaktywacja konta), to obecnie nie widzę sensu dalszego eksperymentowania.

Facebook #7

Dlaczego? Bo Facebook może być narzędziem przydatnym. Ze względu na swoją ogromną popularność wyparł pewne inne narzędzia. Oczywiście podstawowa funkcja to dzielenie się ze znajomymi wpisami, zdjęciami. A także obserwowanie i komentowanie tego, co oni przesyłają innym. Rzecz w tym, że na przestrzeni lat serwis znacznie się zmienił. Teraz dla niektórych osób jest to także kopalnia aktualności: bo jeżeli polubimy serwisy, strony, które nas interesują, to będziemy mieli na tablicy także informacje wprost z nich (o ile je rzecz jasna publikują). Jak to wygodne, możecie się przekonać, obserwując profil PurePC, na którym umieszczamy zresztą nie tylko skróty aktualności wraz z linkami do nich, ale i sporo dodatkowych materiałów humorystycznych dotyczących poruszanej tematyki – coś, czego w innych miejscach jednak nie znajdziecie. Bo i innych miejsca dla czegoś takiego przecież nie ma, Facebook najlepiej sprawdza się w takiej roli i tworzy dodatkowe społeczności.

Polubiłeś stronę aby ją śledzić? Nie tak szybko - część z wpisów nigdy do Ciebie nie trafi, serwis zarabia bowiem na regulowaniu zasięgu postów.

Korzystając z portalu do tego celu, trzeba pamiętać o jednym – zasięgu. To, że polubimy jakąś stronę, w żadnym wypadku nie oznacza, że serwis będzie nam wyświetlał wszystkie jej aktualności. To może być dla odbiorcy głupie i niewygodne, ale tak Facebook zarabia: za dodatkowy zasięg administratorzy witryn muszą bowiem zapłacić. Im strona na Facebooku popularniejsza, tym jej zasięg wśród swoich własnych użytkowników mniejszy… choć w ogólnym rozrachunku informacje i tak docierają do coraz większego grona odbiorców. Trudno też pominąć wirusowość rozprzestrzeniania się informacji. Ktoś coś umieszcza, kto inny to polubi, kto inny udostępni… widzą to ich znajomi, którzy mogą zareagować tak samo… i łańcuch idzie, samodzielnie, bez niczyjej pomocy. Ciekawe posty, kontrowersyjne informacje, interesujące zdjęcia: tego typu materiały żyją więc własnym życiem, szybko zdobywają popularność i mogą trafić do dziesiątków tysięcy osób.

Facebook #6

Kolejny element to grupy. Coś, co moim zdaniem nieco przyćmiło obecnie funkcjonowanie forów internetowych. Grupy możemy tworzyć sami, możemy też dołączać do już istniejących, aby wymieniać się spostrzeżeniami w innymi użytkownikami, a zarazem treści takie trzymać z dala od naszej osobistej tablicy. Nie brakuje tu moderacji, opcji zatwierdzania… a więc jest to jeszcze bliższe forom dyskusyjnym, choć oczywiście w uproszczonej postaci. Czy się sprawdza? Moim zdaniem tak: dzięki nim dotarłem do rzeczy, do których byłoby jednak trudniej dotrzeć, przekopując się przez setki witryn, albo pytając na forach, które czasami (acz nie zawsze) wydają się nieco opustoszałe. Nie wieszczę tu końca dyskusji w formie postów na forach: Facebook nie jest w stanie tego zastąpić, znacznie bliżej było Google+ ze swoimi społecznościami (gdzie da się tworzyć kategorie)… ale z tego medium prawie nikt nie korzysta.

Fora internetowe, oferty kupna i sprzedaży: teraz można mieć to w jednym miejscu, do tego z ogromną bazą użytkowników.

Skoro wspominam o grupach, to wspomnę i o grupach sprzedaży. To kolejny przydatny element. Allegro chce usunąć ze swojego serwisu domorosłych sprzedawców, co widać po ostatnich zmianach. Prowizje zresztą też nie są niczym miłym. Ok, możemy korzystać z np. OLX… i jest to wygodne. Ale… Facebook też ma tu sporo do powiedzenia swoimi lokalnymi grupami sprzedaży. Dlaczego? Ponownie: bo portal jest popularny i sporo osób takie ogłoszenia obserwuje. Sam z tego korzystam, starając się sprzedać coś w okolicy i uważam, że to dobry sposób, choćby dla dodatkowego wypromowania oferty umieszczonej gdziekolwiek indziej (choćby na wspomnianym Allegro czy OLX). Znów nie jest to forma idealna, bo ma sporo ograniczeń, ale wiele wskazuje na to, że takowe przeszkadzają tylko nielicznym. Większość osób chce prostego ogłoszenia, a resztą ustali już innym kanałem komunikacyjnym, lub podczas spotkania.

Facebook #2

Rzecz jasna trudno zapomnieć o Messengere. Co by o nim nie mówić, ile by na niego narzekać, jest obecnie bardzo popularnym, o ile nie najpopularniejszym komunikatorem. Skype? Skype jest passe – za ciężki (ok, Messenger lekki nie jest), nie zawsze dostępny (Linux i stara wersja), a dodatkowo przy Messengerze zdecydowanie przebajerowany. A tu? Prostota, a obecnie także cała masa znajomych, czyli to, co w komunikacji jest przecież najważniejsze. W żadnym razie nie uważam Messengera za coś niezbędnego do komunikacji – mamy wciąż możliwość wysyłania maili, SMS-ów, a także dzwonienia i to nadal wygrywa uniwersalnością. Rzecz w tym, że komunikator oferowany na Facebooku jest za sprawą swojej popularności (ponownie!) po prostu szalenie wygodny. Czy tego chcemy, czy nie. Bo większość osób go używa – jeszcze, rzecz jasna. Wobec takiej zalety trudno przejść bez wzruszenia, no, chyba że nie zależy nam na kontakcie, lub upieramy się przy innych formach.

Własny blog... na Facebooku? W sumie, dlaczego by nie, skoro jest tak popularny, a i ma odpowiednie narzędzia do tego celu?

Obecnie rozważam nawet przeniesienie na Facebooka czegoś, co mogę nazwać osobistym blogiem – ot, bo czasami lubię podzielić się z innymi własnymi przemyśleniami, a następnie skonfrontować je z opinią innych. To nie tylko wyrzucenie czegoś z siebie, ale i możliwość poznania zupełnie innego punktu widzenia, który być może zmieni moje podejście do sprawy, bo da mi zupełnie inne argumenty. Wiecznie tłumaczę sobie, że nie mam czasu na dłuższe wpisy, a poza tym nie chce mi się stawiać np. kolejnego Wordpressa, nie chce mi się zakładać konta na Bloggerze, nie chce mi się dbać o kwestie techniczne, bo po prostu nie o to w tym chodzi: trzeba treści, może i ozdobionej obrazkiem, cytatem, ale przede wszystkim treści. A do tego cała ta technologiczna otoczka nie jest w ogóle potrzebna.

Facebook #4

Gdybym już się na to zdecydował, problemem pozostaje zasięg. Gdzie to reklamować, jak zachęcić innych do lektury (nie mówiąc o komentowaniu)? Z racji swojej popularności Facebook wydaje się obecnie dobrym wyborem. Ba, ma on nawet moduł notatek, który po pierwszym spojrzeniu wydaje się od strony technicznej właśnie tym, czego oczekuję. Nikt nie musi natomiast zakładać dodatkowych kont w innych usługach, aby móc skomentować. Jeżeli ma konto na Facebooku, może to robić… nie ma spamu, a ja posiadając możliwość zarządzania swoim kontem, mogę zablokować osobników, którzy nie potrafiliby prowadzić dyskusji z poszanowaniem innych. Ideał? Niestety nie, bo wtedy blog jest zamknięty na Facebooka – linki można oczywiście przesyłać i innym, ale co z osobami, które nie mają tam konta? A jednak sporo osób nie posiada i jest to ich decyzja, której nikt naruszać nie może.

Facebook to także popularny komunikator i cała masa dodatowych aplikacji. Nie tylko głupich gierek do natrętnego zapraszania znajomych.

Na koniec wypada mi wspomnieć o dodatkowych aplikacjach, z jakich możemy korzystać na Facebooku. Sam staram się tego unikać – bo nie jest mi to potrzebne, a i nie widzę potrzeby dzielenia się informacjami o sobie z jakimiś deweloperami. Serwis jest jednak całą platformą, na której znajdziemy gry, programy i usługi, mniej lub bardziej użyteczne. Inna sprawa to logowanie z użyciem Facebooka, wykorzystywanie go do autoryzacji, podobnie jak konta Microsoft czy Google. To jest już wygodne i przydatne, a przekazuje tylko to, co do autoryzacji konieczne. Skoro mogę się w mniej istotnych i niewymagających osobnych haseł sprawach logować jednym, wspólnym kontem… to dlaczego miałbym tego nie robić? Oczywiście warto dbać o bezpieczeństwo, prywatność – tak, gdzie jest to wskazane. W innych przypadkach będę natomiast stawiał na wygodę. I tyczy się to nie tylko Facebooka, ale także mocno krytykowanego (także przeze mnie) Windows 10.

Facebook #5

Oczywiście nikt nas do korzystania z Facebooka nie zmusza. Ma on dobre strony, ma i bardzo słabe. Jak napisałem, ja korzystam i na razie przestać nie mam zamiaru – bo jest wygodny. Jest niczym torba z narzędziami, które przydają mi się w zależności od różnych sytuacji. Torba ta może mi upaść na nogę, jeżeli nie będę ostrożny, dlatego staram się trzymać ją na wodzy i używać tego, co jest mi faktycznie potrzebne. Sądzę, że takie podejście jest zdroworozsądkowe: jeżeli uważacie inaczej i chcecie rzucić we mnie pomidorem lub innym warzywem, proszę bardzo, nadal będę jednak z „twarzoksiążki” korzystał. Inna sprawa to problem nadmiernego przywiązania do usługi. O tym nie wolno zapominać – musimy pamiętać, że to tylko serwis, który kiedyś nie istniał, teraz działa… a co będzie w przyszłości? Tego nie wie nikt z nas.

TERAZ Facebook jest popularny. A co będzie jutro? Nie wiadomo, acz wszystko co wielkie, kiedyś przemija. Przeminie i Facebook.

Obecne sygnały mówią, że popularność sieci społecznościowych spada – Facebook, Twitter i inni giganci notują spadki popularności. W szczególności wśród młodszego pokolenia, któremu nie podoba się to, że w jakimś zakątku sieci mogą spotkać np. swoich rodziców. I ja się temu nie dziwię. Właśnie dlatego wiem, że ta torba i znajdujące się w niej narzędzia są dobre na teraz. Jeszcze na teraz, bo jeszcze jest do czego je wykorzystywać. A gdy przyjdzie pora… wymienię ją na inną, na coś nowszego, co będzie w użytku i co znów będzie dla mnie przydatne. Nie ma sensu rozczulać się nad tym, nie ma sensu niczego żałować, jeżeli odejdzie kiedyś w niebyt. To tylko serwis internetowych, bez którego wciąż jesteśmy w stanie funkcjonować. Nawet jeżeli „szok po stracie” chwilę by potrwał, znów staniemy na nogi.

Źródło: PurePC.pl
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Łukasz Tkacz
Liczba komentarzy: 28

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.