Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Mortal Kombat PC - Legenda powraca w wielkim stylu!

Sebastian Oktaba | 08-07-2013 12:00 |

Witamy! Witamy! Panie Scorpionie, Pani Kitano...

W podstawowym składzie znajdziemy ponad trzydziestu wojowników, wśród których nie zabrakło prawdziwych ambasadorów mordobić, będących ikonami serii rozpoznawalnymi na całym świecie. Sub-Zero w masce, Scoprion i jego sznurowadło, księżniczka Kitana, odmłodzony Shang Tsung, naładowany pozytywną (elektryczną) energią Rayden, Johnny Cage o usposobieniu Duke Nukem (Damn! I'm good!), to najjaśniejsze lecz nie jedyne gwiazdy recenzowanej produkcji. Zdecydowana większość bohaterów pochodzi z trzech pierwszych odsłon Mortal Kombat, stylistycznie również nawiązuje do poprzedników, więc weterani morderczego turnieju powinni piać z zachwytu. Jeśli aranżacja jakiegoś bohatera nie trafiła w nasze wysublimowane gusta, istnieje możliwość wykupowania nowych strojów, odkrywania ciosów specjalnych oraz kombinacji Kombat Codes w specjalnej krypcie. Spokojnie - obowiązuje tylko wirtualna waluta (żetony), jaką zdobywamy w trakcie rozgrywki. Balans postaci jest przeważnie zachowany lecz wyraźnie czuć przewagę Nooba, Ermaca czy Scorpiona nad Milleną, Sub-Zero oraz Strykerem (przykładowo), którzy są szybsi i łatwiejsi w opanowaniu. Cóż... życie...

Walki gladiatorów nadal są bardzo brutalne, aczkolwiek krwi w regularnym klepaniu po pyskach rozlewa się znacznie mniej niż kiedyś (pomijając soczyste fatality), co wygląda znacznie bardziej realistycznie. Wyjściowe ciosy owocują tylko niewielkimi porcjami posoki zamiast karykaturalnych kleksów, zabarwiając posadzkę na kolor purpury w sposób zupełnie naturalny, czym nowy Mortal Kombat zyskuje w moich oczach. Niestety, zrezygnowano z digitalizowanych postaci na rzecz zwykłego renderingu. Pochwalić grafików trzeba jednak za wprowadzenie widocznych obrażeń - siniaków, krwawych zacieków, obtarć i zniszczonej garderoby - chociaż ich występowanie zależy od nieznanych mi czynników. W trybie Story Mode zawodnicy pozostają krystalicznie czyści, podczas gdy w konfrontacjach z luźnej stopy, drabince oraz rozwałce drużynowej można zauważyć wszelkie uszczerbki na zdrowiu. Widok ubabranego w krwi Scorpiona z częściowo rozbitą maską, stojącego w bladej poświacie księżyca jest arcyklimatyczny. Nieprawdopodobne - grając w MK2 marzyłem o takim poziomie szczegółowości.

Modele postaci wykonano poprawnie, animacja jest płynna i generalnie wszystko wydaje się stosunkowo plastyczne. Wiadomo, faceci to przeważnie napakowane koksiki o bicepsach wielkich niczym arbuzy, kobiety zaś zostały hojnie obdarzone przez matkę naturę, wywijając salta wbrew prawu grawitacji. Pewien niesmak pojawia się dopiero gdy popatrzymy na sylwetki fighterów w filmikach. Jax'owi wszczepiono chyba dorodne arbuzy w mięsień naramienny, Liu Kangowi kulasy zwisają jakby były sztucznie przyczepione (przypomina Sylwestra Stallone z Rambo IV), zaś sterczące biusty ewidentnie muszą zawierać silikonowe implanty :) Bohaterowie przed każdą walką wykonują również kilka gestów i recytują krótką regułkę, ale wachlarz wejściówek jest żenująco słaby, bowiem ograniczy został do jednego ciągle powtarzanego schematu. Rozumiem, że Mortal Kombat nie aspiruje do miana gry ambitnej w warstwie tekstowej, niemniej jakieś minimum różnorodności powinno być spełnione. Przysięgam... jeszcze jeden raz usłyszałbym irytujący głos Sonii i doszłoby do tragedii..

Plansze w przeważającej większości są wiernymi kopiami aren występujących w Mortal Kombat 1-3, czyli kolejny raz programiści sięgnęli po sprawdzone rozwiązanie. Decyzja jak najbardziej słuszna, szczególnie iż powrót do korzeni wykonany został perfekcyjnie. Któż ze zgromadzonych nie pamięta klasztoru pełnego mnichów (Courtyard), zbrojowni z kadziami płynnego metalu (Armory), sadzawki wypełnionej kwasem (The Dead Pool) czy mapki w centrum pustynnej burzy (Desert). Nie zabrakło też upiornego lasu z drzewami gotowymi skonsumować pokonanego (The Living Forest), mostu z widokiem na pełnię księżyca (The Pit II), ponurego cmentarzyska (The Graveyard) oraz stacji metra w Nowym Jorku (Subway). Samemu nie stworzyłbym bardziej kompletnej listy! Plansze są bardzo klimatyczne, tła oczywiście wzbogacono względem oryginałów i często występują ruchome obiekty np.: samochody na ulicach, smoki ganiające śmigłowce czy inni uczestnicy walczący na drugim planie. Miód, miód i jeszcze raz miód!

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 30

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.