Recenzja Alan Wake PC - Nowa gra twórców Max Payne!
- SPIS TREŚCI -
Duch i mrok
Stephen King napisał kiedyś, że koszmary istnieją poza granicami logiki, więc wszelkie próby ich wyjaśnienia mijają się z celem i zaprzeczają poezji strachu. W każdym horrorze ofiara pyta - dlaczego? A przecież prosta odpowiedź nie istnieje! Zagadka bez wyjaśnienia zostaje w głowie najdłużej i właśnie taką najbardziej zapamiętamy... Nazywam się Alan Wake, jestem, pisarzem i statutowo mam wybujałą wyobraźnię, ale ostatni sen zaniepokoił nawet mnie. Wydawał się zbyt mroczny, dziki i dziwny... Jak zwykle w koszmarach bywa, poważnie spóźniony starałem się dotrzeć do zapuszczonej latarni morskiej, chociaż nie miałem bladego pojęcia czemu wybrałem akurat takie miejsce. Jechałem stanowczo za szybko - gdy zobaczyłem pieszego, było już zbyt późno. Zginął na miejscu pod kołami mojego wysłużonego samochodu. Pewniakiem trafiłbym do więzienia i stracił na zawsze Alice, gdy nagle jego ciało po prostu zniknęło! Silnik auta zgasł... ruszyłem niepewnym krokiem w jedynym słusznym kierunku - przed siebie...
Opuszczona okolica nie nastrajała pozytywnie, zaś wszędobylska mgła gęsta niczym zsiadłe mleko, potęgowała upiorną atmosferę zrodzoną w moim umyśle - sceneria idealna na mrożącą krew w żyłach opowieść. Chyba pomyślałem o tym zbyt intensywnie i wykrakałem... Kątem oka zauważyłem sylwetkę ofiary, która nie tylko wyglądała na zupełnie zdrową, ale dodatkowo emanowała mroczną energią... W ułamku chwili upiór pokonał dzielący nas dystans i najwidoczniej postanowił skrócić mnie o głowę, inaczej nie przynosiłby siekiery na przyjacielskie spotkanie. Czym prędzej wziąłem nogi za pas, niestety we śnie ucieczka przed oprawcą prawie nigdy nie przynosi skutku, lecz mimo tego nie zamierzałem rezygnować. Przemierzając skaliste wybrzeże gdzieniegdzie rozjaśnione starymi latarniami, wiedziony głosem nieznajomego człowieka dotarłem do drewnianej chaty...
Kiedy wbiegłem do środka drzwi natychmiast się zatrzasnęły, niestety mój wybawiciel został na zewnątrz i spotkał z okrutnym przeznaczeniem - nie mogłem w żaden sposób już pomóc biedakowi. Zresztą, samemu również znalazłem się w nieciekawym położeniu, wszak utknąłem w pułapce bez wyjścia... Przenikliwe głosy, migoczące odbiorniki telewizyjne i przeraźliwe wstrząsy zwiastowały rychłe nadejście najgorszego, ale dzięki Bogu pokrętna logika snów pozwoliła mi ujść z życiem! Zanim dotarłem do latarni morskiej musiałem jeszcze stawić czoła kilkunastu sługom mroku, prześladowany przez niepodparte wrażenie jakbyśmy się doskonale znali, chociaż mówiąc szczerze nie przypominam sobie, żebym w kręgu znajomych posiadał jakichś psychopatów... Ufff... Pieprzony koszmar... na szczęście Alice mnie obudziła - dopływaliśmy właśnie do malowniczego Bright Falls.
Odpoczynku, chwili relaksu, zebrania myśli oraz poszukiwania natchnienia - dokładnie tego potrzebuje sfrustrowany pisarz, którego ostatnia powieść ukazała się przeszło dwa lata temu. Alice postanowiła zadbać o moją kondycję umysłową i zorganizowała wspólny wypad na prowincję, żebym w spokoju odetchnął od miejskiego zgiełku, presji natarczywego agenta oraz upierdliwych fanów. Jednak moja anonimowość nawet w takim miejscu okazała się czystą fikcją, niemniej perspektywa zajęcia domku nad jeziorem wciąż cieszyła - musieliśmy tylko odebrać klucze do naszej kryjówki. Facet z jakim byłem umówiony gdzieś przepadł, ale odrobinę przerażająca staruszka wszystko naprostowała, wyjaśniła gdzie powinniśmy jechać, życzyła udanego pobytu oraz... inspiracji. Gdybym wiedział o konsekwencjach jakie przyniesie pomyłka natychmiast byśmy zawrócili, bowiem miła starsza pani nieprzypadkowo wręczyła nam klucze do zupełnie innego domku... o czym przekonałem się zaraz po zajściu słońca...