Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Duke Nukem Forever - Hail To The King... Dziadu?!

Sebastian Oktaba | 17-06-2011 08:45 |

Piece of cake?

Facet bez gaci zyskuje lub traci - w przypadku Duke'a możecie śmiało zgadywać, jak scenariusz jest najbardziej prawdopodobny, biorąc pod uwagę charakter adresata tegoż przysłowia. Ooo właśnie! Ego blond rozrabiaki to kwestia na osobny akapit, bowiem Księcia byle łapserdak przecież nie zrani. Dlatego typowy pasek żywotności zamieniono na wskaźnik EGO, które regeneruje się samoczynnie oraz rośnie wraz z postępami w grze. Cóż, trochę szkoda okazjonalnie znajdowanych apteczek i przenośnych medic-packów, ale rozwiązanie jest przynajmniej praktyczne. Wracając jeszcze do stylu rozgrywki, to chyba nie trzeba nikomu objaśniać, że Duke Nukem Forever jest typowym shooterem, pozbawionym udziwnień oraz jakichkolwiek innowacji. Ścierwo ginie hurtowo, zagadki są banalnie proste do rozwiązania, wciąż biegniemy naprzód i rzadko kiedy zatrzymujemy choćby na chwilę. Wśród giwer znajdziemy praktycznie wszystkie kultowe modele: shotguna, chain-guna, RPG, devastator, zamrażacz, zmniejszasz, granaty pipe-bomb, miny laserowe oraz parę premierowych giwer kosmitów. Osobiście ich wykonanie niespecjalnie mnie zachwyciło, natomiast konieczność ciągłej zmiany magazynków w chain-gunie doprowadzała do stanu bliskiego furii. Doskwiera też brak trybu alternatywnego pukawek. Jednak arsenał ogólnie daje radę, wszak czerpie z najlepszego wzorca, tylko zastanawiam się komu zawdzięczać fatalny pomysł, żeby naraz dźwigać jedynie dwa gnaty?!

Come Get Some! Śmiercionośnych zabawek, rozpierduchy oraz chętnych do wypatroszenia w Duke Nukem Forever akurat nie brakuje. Bestiariusz, podobnie jak znakomita większość udostępnionego uzbrojenia, został wyciągnięty wprost z Duke Nukem 3D. Podstawowe mięso armatnie obcasów, to starzy dobrzy znajomi tylko w lekko odświeżonej wersji - kompletnie nowych „twarzy” w pierwszoplanowych rolach nie zauważyłem. Kogo zatem przyjdzie nam niemiłosiernie obić?Najpierw skopiemy tyłki pospolitym Assault Trooperom, potem z wrzaskiem wkraczają „Chrumfiele” czyli świńskie ryje a.k.a. Pig Cops, wspierane przez oślizgłych Octabrain'ów z długaśnymi mackami. Atmosferę skutecznie podgrzewają także jaszczurowaci Enforcerzy oraz tłuściochy pozbawione dolnych kończyn i przyrodzenia, znane szerzej jako Assault Commanders. Przeciwnicy zyskali kilka nowych umiejętności (np.: Octabrain używa telekinezy), ale jednocześnie zachowali większość cech swoich starszych kolegów - wyglądają poważniej niż kiedyś, choć sztuczną inteligencją nie grzeszą. Smaczku walce dodają brutalne finiszery, jeśli sprowadzimy wroga do parteru i poczęstujemy solidnym kopniakiem.

Oprócz szeregowych maszkaronów, których ubijamy setki rozdeptując butem po zmniejszeniu, rozbijając na drobne kawałeczki uprzednio zamrażając czy klasycznie szprycując ołowiem, trafimy również na koleżków zdecydowanie twardszych. Bossowie potrafią wyskoczyć znienacka i spacyfikowanie takiego delikwenta wymaga użycia wszelkich dostępnych środków. Oczywiście, przyjacielska rozmowa nie wchodzi w grę, zatem trzeba sięgnąć po argumenty stricte siłowe. Potworów z wyższej ligi spotkamy wcale niemało, począwszy od Cycloid Emperora przez Battlelorda i Królową Obcych, skończywszy na gigantycznym Octabrainie, morskim wężu (?) oraz statku „Matce” kosmitów. Specyfika walki z bossami jest jednak niezbyt finezyjna, bowiem przeciwników wystarczy zwykle poczęstować porcją rakiet, otumanić, podbiec do powalonego cielska i wykonać dziecinnie prostą akcję - klepnąć parę razy w odpowiedni klawisz. Hmm... od Duke Nukem wymagać skomplikowanych sekwencji może nie wypada, lecz standardy sprzed dekady nazbyt rzucają się w oczy. Złego słowa nie mogę natomiast napisać o gadżetach Księcia: ruchomym holoduke zapewniającym niewidzialność, sterydach dających boostera w walce wręcz oraz... momencik, gdzie podział się Jetpack? W single player nie zauważyłem tego użytecznego cudeńka.

Samotne mordowanie zastępów intruzów z dalekiej planety to jedna strona medalu, ale przecież czeka na chętnych jeszcze tryb multiplayer, nieprawdaż? Yeah! Duke Nukem 3D bezdyskusyjnie był sieciowym wymiataczem, dającym maksimum frajdy z klepania kolegów podczas partyjki na lekcji informatyki, stąd od kontynuacji oczekiwałem dopracowanego modułu wieloosobowego. I ponownie moje modły nie zostały wysłuchane - Duke Nukem Forever również na tym polu prezentuje poziom produkcji sprzed dekady. Bynajmniej, nawet najbardziej zagorzałym entuzjastom oldschoolu trudno będzie uznać ten fakt za atut. Mechanika jest przestarzała oraz zwyczajnie nieciekawa, chociaż niby zdobywa się kolejne stopnie zaawansowania, można dostosować wygląd postaci i odblokowywać przedmioty dla wirtualnego lokum Księcia. Zasady rozgrywki niedostosowane do dzisiejszych standardów mogą przywoływać wspomnienia, lecz na dłuższą metę bywają jednak uciążliwe. Szukanie giwery po każdym zgonie, ledwo trzy tryby zabawy i osiem osób uczestniczących w zmaganiach, to wynik grubo poniżej średniej. Nawet drobna wariacja przechwytywania flagi z erotycznym zabarwieniem w postaci „Capture the Babe” niczego nie zmienia - multiplayer w Duke Nukem Forever potraktowano po macoszemu. Hańba!

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 21

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.